Mimo, że ten blog specjalizuje się w szeroko pojętym "retro", tak nostalgicznego wpisu jeszcze na nim było. Nie pisałem jeszcze nigdy bowiem o wykonawcy, którego mój tata tak często wspominał opowiadając o imprezach swojej młodości.
Mimo, że ten blog specjalizuje się w szeroko pojętym "retro", tak nostalgicznego wpisu jeszcze na nim było. Nie pisałem jeszcze nigdy bowiem o wykonawcy, którego mój tata tak często wspominał opowiadając o imprezach swojej młodości.
Pisałem już na tym blogu, że euro-dance, choć to muzyka wesoła i skoczna, mieści w sobie dość długą listę przedwczesnych zgonów. Jam & Spoon to coś więcej niż euro-dance, ale tak się złożyło, że śmierć Marka Spoona na zawał serca w 2006 to jedno z moich pierwszych zetknięć z rubryką nekrologową na Wikipedii. Dlaczego zapamiętuję takie makabryczne szczegóły, być może wiecie z mojego drugiego bloga.
Niedawno minęło dziesięć lat od powstania bloga. Kolejne dziesięć jest jak najbardziej realne, biorąc pod uwagę, że wciąż nie zrealizowałem jeszcze wszystkich pomysłów, które zrodziły się w ciągu kilku pierwszych, najowocniejszych miesięcy jego istnienia. Dzisiaj jednak chcę poświęcić trochę miejsca grupie, którą zainteresowałem się względnie niedawno.
Halloween nigdy nie było dla mnie ważnym "świętem", ale to dobry moment, żeby napisać kilka zdań o jednym z utworów, których najczęściej słuchałem w ostatnich miesiącach.
Słuchając muzyki alternatywnej, warto nie mieć politycznych i narodowościowych uprzedzeń. W ostatnich latach za naszą wschodnią granicą pojawiło się przynajmniej kilka elektronicznych projektów klasy światowej.
Stephen "Tin Tin" Duffy za młodu grał w Duran Duran. Po okresie kariery solowej sterował karierą Robbiego Williamsa. O ich późniejszych animozjach opowiada przebój Radio.
Taka rubryka miała nie powstawać, jednak po ostatnim rozdaniu nagród BPI nie mogłem się powstrzymać.
Niby Prima Aprilis już było, ale nie widzę powodów, aby wstrzymywać się ze świeżymi treściami. Tym bardziej, że to moje pierwsze kompletne tłumaczenia piosenek od wielu lat!
"Hell! All grand egomania" - to akronim frazy "Noel and Liam Gallagher" według zabawnej strony, którą Wam polecam. Nic dodać, nic ująć.
Na początek suchar: Na bal maskowy wchodzi mężczyzna (jeśli uważacie to za nieprzyzwoite lub bardzo lubicie Jitkę Ogurekovą, może to być oczywiście kobieta) z aparatem ortodontycznym, w czapce św. Mikołaja i gorsecie wypluszczającym. Za jakiego producenta trance się przebrał?
Wczoraj napisałem o kobiecie, dzisiaj parę słów o kimś na pewno lubianym przez kobiety. Przystojny, utalentowany, elegancki, jeśli sugerować się tekstami jego przebojów, wiecznie roznamiętniony - simply irresistible.
Gdy serce rwie się do słuchania starych płyt i pisania o singlach sprzed wielu lat, tworzenie takich rankingów przychodzi mi z dużym trudem, tym bardziej, że we wielu moich ulubionych niszach trudno jest artystom powiedzieć coś nowego.
W dobie COVID-19 rozrosły się wszelkiego rodzaju rubryki nekrologowe. Np. 28 grudnia w wieku 87 lat zmarła na zapalenie płuc najpracowitsza w historii scenarzystka opery mydlanej Coronation Street i twórczyni brytyjskiego seriali dla młodzieży Byker Grove Adele Rose. Ta nazwa pewnie nic wam nie mówi, ale ma pewien związek z...listą Hop-Bęc.