Tuesday, December 22, 2020

Playlista: Dwanaście piosenek Prefab Sprout, które naprawdę warto znać


Pisząc posty można wiele się nauczyć. W ten sposób na przykład przekonałem się, że muzyka Prefab Sprout najlepiej smakuje mi w małych ilościach.

Dlatego właśnie użyłem po raz pierwszy w tytule słowa "naprawdę", ponieważ zdaję sobie sprawę, że ta grupa ma w dorobku więcej niż dwanaście wartościowych piosenek, ale z tego czy innego powodu jestem zamknięty na ich piękno. Ci, którzy trochę znają już i mnie, i Prefabów, domyślają się, że sekret tkwi w tym, że większość ich dorobku w latach 1985-1990 wyprodukował wirtuoz keyboardu Thomas Dolby, nadając im sznyt właściwy popowi z tej epoki. Oczywiście, zespół istniał już dużo wcześniej, powstał w niewielkim Witton Gilbert w angielskim hrabstwie Durham w 1978. Najważniejszymi postaciami w składzie byli bracia Paddy i Martin o arcyceltyckim nazwisku McAloon i wokalistka Wendy Smith, która dołączyła w 1982 i odeszła z formacji w 1997. W 1984 ukazał się ich debiutancki album Swoon w 1984. Już on pokazał, że zespół będzie wyróżniał się w morzu elektronicznego popu leniwą folkowością, bogatymi aranżacjami i niebanalnymi tekstami piosenek. Zespół zatoczył koło, ponieważ podobnie brzmiał wydany po długiej przerwie w 1997 krążek Andromeda Heights, z tym, że poziom rzemiosła jakby nieco spadł. Dlatego darowałem sobie poznanie kilku ich dzieł, które odbiły się jeszcze mniejszym echem.

Zdaję sobie sprawę, że to niesprawiedliwe podejście, ponieważ w 2013 ogromnie podobała mi się płyta Crimson/Red, które nie różniła się mocno od Andromeda Heights. Nawet jednak bez sięgania po "deep cuts" mam dla Was sporo interesujących numerów do przesłuchania. Są wśród nich rzeczy wybitnie refleksyjne (We Let the Stars Go, Mysterious), ale i humorystyczne (kpiący dość niesprawiedliwie z Bruce'a Springsteena Cars and Girls, The King of Rock'n'Roll z bardzo dosłownym teledyskiem) oraz całe pokłady nieco naiwnego romantyzmu. Zwróćcie uwagę na premierowe utwory z best-ofu A Life of Surprises z 1992: If You Don't Love Me o brzmieniu podobnym do Pet Shop Boys (lubię żartować, że jedna ze scen klipu dobrze streszcza moje życie uczuciowe) i wręcz teologiczny The Sound of Crying. Sama składanka zaczerpnęła tytuł z chyba najlepszego utworu z płyty Protest Songs - ogólnie mało spektakularnej, bo nagranej w pośpiechu, a wydanej z dużym opóźnieniem.

XXI wiek nie był łaskawy dla Paddy'ego McAloona. Problemy ze słuchem i wzrokiem nie pozwalają mu od dłuższego czasu na wspólną pracę z innymi muzykami. Ostatnio artysta koncentrował się na promowaniu reedycji I Trawl the Megahertz - opublikowanego po raz pierwszy w 2003 projektu z kręgu muzyki elektronicznej i ambientu. Z okazji Świąt Bożego Narodzenia wypadałoby mu życzyć przede wszystkim dużo zdrowia, czego i wszystkim czytelniczkom i czytelnikom życzę. Oby był to dla Was pogodny czas i wszystkie Wasze życzenia spełniły się w 2021 roku.

No comments:

Post a Comment