The Power Station - Communication
Robert Palmer, Andy i John Taylorowie z Duran Duran oraz Tony Thompson z Chic - ta grupa miała niesamowity potencjał personalny. Dodajmy, że jej producentem był Bernard Edwards, a w nagraniach czasem uczestnczyli Roger Taylor i Nile Rodgers. Gdy jednak pierwszy singiel formacji nazywa się tak samo, jak jedna z najpopularniejszych filmowych komedii wszech czasów, a drugi jest coverem jednego z największych hitów T. Rex, ma się wrażenie obcowania z chałturą. Krytycy byli bardzo surowi w stosunku do ich debiutanckiego albumu, podobnie zresztą jak i dla równolegle działającego innego side projectu DD Arcadia. Funkującym supergwiazdom najlepiej wyszedł chyba trzeci w karierze singiel, w którym wspomagany także przez wokalnie przez kolegów Palmer z właściwą sobie swadą skarży się na brak wiadomości od ukochanej. Jego desperacja wzmaga się niemal z każdą sekundą. Pod koniec muzykom kończą się pomysły, ale początek jest zaiste piorunujący. Nie był go jedyny przebój tej dekady o, jakby to powiedziała Maryla Rodowicz, rozmowach przez ocean - nieźle w tej konwencji wypadła też Sheena Easton. Dzisiaj można się śmiać z rozterek pokoleń sprzed czasów rozkwitu telefonii komórkowej, ale czy w dobie pandemii COVID-19 wydają się one nam całkowicie wydumane? Z kronikarskiego obowiązku dodam, że panowie nagrali razem jeszcze jeden album - w 1996.
Propaganda - Dr. Mabuse
W pewnym sensie piosenka-przeciwieństwo poprzedniej: chłodna, dostojna i wybitnie złowieszcza. Mabuse to demoniczny gangster z przedwojennej trylogii filmowej Fritza Langa, uważany przez wielu za protoplastę popkulturowych superzłoczyńców. W niemieckim popie od czasu pojawiają się nawiązania do ekspresjonizmu, z którego słynęło kino tego kraju przed I wojną światową, np. jeden z teledysków do Another Night Real McCoy w zabawny i poniekąd seksowny sposób nawiązywał do Metropolis tegoż Langa. Zapoznanie się z losem Mabuse wymaga sporo samozaparcia, ponieważ sam pierwszy film z trylogii jest dwuczęściowy i trwa łącznie około 4 godzin (!). W każdym razie ten utwór przedstawia go jako wręcz wcielenie diabła, co uwydatnia horroropodobna produkcja Trevora Horna. O Mabuse śpiewał też Blue System - kompletnie bez zrozumienia, niczym o tragicznej figurze (fuzja z potworem Frankensteina?). Pewnie jak zwykle w przypadku muzyki tworzonej przez milionerów chodziło głównie o pokręcenie się wokół skąpo ubranych modelek.
Podobnie jak The Power Station, grupa miała niejako dwa wcielenia: w latach 80. uprawiała ortodoksyjny synth-pop, zaś w 1990 dwa razy trafiła na pierwsze miejsce Listy Przebojów Trójki z bardziej eklektycznymi singlami z płyty 1234. W ich historii można dostrzec polskie wątki: w starszym klipie do Dr Mabuse zagrał pochodzący ze Zgierza Vladek Sheybal (m.in. Kanał, Pozdrowienia z Rosji, Szogun), a obrazek do P-Machinery nakręcił Zbigniew Rybczyński, który współpracował także z innym składem z wytwórni ZZT - The Art of Noise. Wokalistka Claudia Brücken w 2012 wydała album z coverami The Lost Are Found. Słyszałem niedawno jej wersję Everyone Says 'Hi' Davida Bowiego w przezabawnym serialu Barry (ale uprzedzam, że to często czarny humor).
Herbert Grönemeyer - Männer
Piosenkarz z Getyngi stał się na pewno bardziej rozpoznawalny dzięki promowaniu piłkarskich Mistrzostw Świata'06, ale dla większości świata to chyba wciąż przede wszystkim korespondent wojenny porucznik Werner ze sławnego filmu i serialu wojennego Okręt, którego kręcenie go tak wymęczyło, że już nigdy nie próbował sił przed kamerą. To on zaśpiewał po raz pierwszy hop-bęcowe hity Flugzeuge im Bauch i Mamboleo. Moim ulubionym jego utworem jest pierwszy singiel z albumu 4630 Bochum z 1984. Jest on utrzymywany w podobnym rytmie do wyżej wspomnianego hitu Sheeny Easton i stanowi jedno z największych osiągnięć nurtu Neue Deutsche Welle. Warto zwrócić uwagę na tekst, traktujący z humorem o różnych paradoksach bycia mężczyzną. Nie poznałbym pewnie tej piosenki, gdyby nie poszukiwanie ciekawostek z niemieckiej listy przebojów (trafiła tam do Top 10, podobnie zresztą jak Dr Mabuse) na potrzeby komentarzy na Stereogum. Nie mam już na to czasu, ale na pewno echa tego przedsięwzięcia będą się jeszcze pojawiać na blogu.
No comments:
Post a Comment