Friday, May 31, 2019

Playlista retro: Pięć piosenek z goryczą w tekście, których być może nie znacie


(Dokładniejszy byłby anglojęzyczny tytuł "Five mean-spirited songs you probably never heard", ale chyba nie zmusiłbym się bez wyraźnego powodu do napisania całego tekstu w języku obcym)
Pomysł na ten post pojawił się, kiedy pisałem o Only Time Will Tell grupy Asia. Trudno uwierzyć, że zespół znany z prostolinijnych miłosnych piosenek Heat of the Moment i Don't Cry miał w swoim repertuarze tak pełen odrazy i pogardy dla adresatki monolog. Zwykliśmy wierzyć, że tematyka tekstów wykonawców pop odzwierciedla ich nastrój w chwili pisania i rzeczywiście można wyliczać albumy, które kształtował ślub, macierzyństwo, rozwód etc. autora. Schody zaczynają się, kiedy natchnienia brakuje, a obowiązki wynikające z kontraktu nagraniowego naglą. Wtedy zwycięża kalkulacja - szanse, że wśród słuchaczy będą szczęśliwie zakochani i ofiary zawodów miłosnych są mniej więcej równe, wypadałoby więc napisać coś, z czym mogliby się identyfikować jedni i drudzy. Może to tłumaczy fakt, dlaczego całkiem sporo przebojowych singli z poprzednich dekad ma cokolwiek nihilistyczny i mizoginiczny wydźwięk (gdyby głębiej poszperać, pewnie znalazłyby się też mizoandryczne), a nie dotyczy to tylko z natury ponurych gatunków, jak rock gotycki i emo-pop. Ograniczyłem się do opisania pięciu przypadków, ale rymowanych pogróżek dałoby się znaleźć więcej, np. "'Cause if you mess with me I'll get rid of you" (jeśli pogrywasz ze mną, pozbędę się Ciebie) w Round & Round New Order.

Tytuł mojego Retro Odkrycia w 2018 (wtedy po raz pierwszy przyznałem go w ramach podsumowania roku) zdobył przebój The Beautiful South z 1989 Song for Whoever, który wydaje się parodią opisanych wyżej praktyk komercyjnego piosenkopisarstwa. Nie tylko Dave Hemingway śpiewa o dziewczynach, które uwodził i porzucał w poszukiwaniu natchnienia nie próbując nawet zapamiętać ich imion, ale teledysk pokazuje próbę wykreowania gwiazdy muzyki z...sernika (a i tak najlepszy jest w nim zupełnie niespodziewany pingwin ;). Moja ulubiona linijka to "deep, so deep, that number one I hope to reap", ponieważ twórca zespołu Paul Heaton znał już wtedy smak szczytu notowań w ojczyźnie, który osiągnął z The Housemartins w 1986. Jego nowa formacja doczekała się takiego sukcesu już w 1990 dzięki A Little Time (w przeciwieństwie do Caravan of Love nie był to cover). Odnosili także wiele sukcesów na listach sprzedaży płyt, stając się wręcz synonimem brytyjskiej muzyki środka ostatniej dekady XX wieku.

Najbardziej pozytywne opinie, jakie można w ostatnich latach usłyszeć o Bros, brzmią mniej więcej następująco: "When Will I Be Famous może być, reszta - do niczego." Moja słabość do ultraplastikowej końcówki lat 80. jest powszechnie znana, nie zdziwi więc Was pewnie, że dość dobrze oceniam balladę Cat Amongst the Pigeons (może to kwestia tekstu i wspomnień, którymi podzielę się w kolejnym poście z Muzycznej Autobiografii?), a od When Will I Be Famous wolę ich jedyny numer jeden w ojczyźnie I Owe You Nothing - tak wariacką syntezatorową kakofonię, że trzeba jej posłuchać, aby uwierzyć (trudno też uwierzyć, że można werbalnie terroryzować tak fajną dziewczynę, jak ta z teledysku). Nie zmienia to oczywiście faktu, że ich pozostałe single (a dwa z nich też dotarły w Wielkiej Brytanii do Top 2!) są rzeczywiście do niczego, trudno zrozumieć, dlaczego akurat młodzieńcy o takim wyglądzie i takich warunkach głosowych zostali wykreowani na idoli nastolatek, a jak słusznie zauważyli komentatorzy z Freaky Trigger, ich teksty kręciły się wokół tylko jednego tematu "my kontra świat" (co to mówi o psychice fanów?) W kolejnych dekadach Luke Goss zagrał w wielu filmach akcji (zadziwiające, że tak samo ułożyła się kariera innego ulubieńca "Bravo" - Marky Marka), jego brat Matt występował w Las Vegas, a ostatnio zebrali sporo kpin w Wielkiej Brytanii po emisji filmu dokumentalnego, który wykazał ich brak dystansu do mijającej popularności. Czy jednak są zupełnie pozbawieni poczucia humoru? Pamiętam z jakiegoś wywiadu cytat: "Dziesięć lat temu na podjeździe naszego domu stały najdroższe limuzyny. Teraz fajnie byłoby mieć podjazd ;)"

Na australijskiego przystojniaka z serialu Szpital miejski Ricka Springfielda i jego zasługi dla power-popu zwróciłem już uwagę w poście o podobnej tematyce. Don't Talk to Strangers było w 1982 niewiele mniejszym przebojem niż Jessie's Girl (drugie miejsce na Billboardzie) i w tym wypadku również udało się zwerbować ładną aktorkę do teledysku - mimo stalkerskiego tekstu, na którym suchej nitki nie pozostawił pewien brytyjski bloger. Dotrzymuję słowa w kwestii pisania więcej o Erasure. Tytuł Love to Hate You właściwie mówi sam za siebie, bo tekst akurat jest dość enigmatyczny. Tu akurat w teledysku atrakcyjne panie z chórku niestety są widoczne tylko przez chwilę, bardziej wyeksponowany jest sample z hitu Glorii Gaynor. Na koniec zostawiłem gorzką balladę mało znanej brytyjskiej grupy Private Lives, która w 1984 r. dotarła do 53 miejsca notowań w tym kraju. Mimo wielu znajomości w show businessie (Wikipedia wspomina m.in. o Tonym Viscontim i Andym Taylorze z Duran Duran), skończyło się na jednym albumie - Prejudice and Pride. Mimo wszystko, z Living in a World (Turned Upside Down) mogą być dumni.

No comments:

Post a Comment