Saturday, November 9, 2019

3 z 1: Savage Garden


Stali czytelnicy wiedzą, że mam w sobie coś z trolla. Zapowiadam w Facebookowych pogawędkach przygotowania do superekstramegahiper postów niekoniecznie o Pet Shop Boys, po czym wrzucam tu o wiele krótsze teksty na tematy wymyślone w ostatniej chwili. Czasami nawet wskrzeszam cykle, które wywadałoby się odeszły do lamusa! Często ni z tego, ni z owego przypominam sobie o wykonawcach, którzy kiedyś byli wszechobecni, ale ostatnio popadają w zapomnienie.
Na reaktywację Savage Garden się nie zanosi, ale sa trzy powody, dla których warto dziś wspomnieć o tym duecie. Po pierwsze, blogowi właśnie stuknęło osiem lat, więc wypada dać znak życia. Po drugie, nieoceniony w tych kwestiach profil Kulturalny Oddech poinformował o dwudziestej rocznicy wydania ich bestsellerowego krążka Affirmation. Po trzecie, mam wrażenie, że siostry HAIM całkowicie zerżnęły pierwsze takty ich ostatniego singla Now I'm In It z pierwszego przeboju Australijczyków I Want You. Obserwator tego bloga jadis słusznie zauważył na forum.80s.pl, że można tę piosenkę odbierać jako próbę wstrzelenia się w grupę docelową muzyki Roxette. Szwedzi nigdy tak mocno nie flirtowali z elektroniką, ale rzeczywiście może się wydawać, że przynajmniej na rynku amerykańskim Savage Garden zajęli ich miejsce - przede wszystkim nie jako dostawcy popowych tekstów z pieprzykiem, raczej cokolwiek przesłodzonych ballad. Taki charakter miały ich wielkie przeboje Truly Madly Deeply (próbowałem kiedyś przetłumaczyć, ale łańcuch kwiecistych metafor Darrena Hayesa i Daniela Jonesa mnie pokonał) oraz I Knew I Loved You. Obydwa osiągnęły szczyt notowań Billboardu, co pomogło tandemowi sprzedać na tym rynku ponad 10 milionów longplayów.

Savage Garden jako jeden z nielicznych szeroko pojętych zespołów gitarowych mieli "abonament" na pojawianie się na Hop-Bęcu. Ich fanem był też kierowca autokaru, który wiózł grupę młodych piłkarzy ze mną jako (piętnastoletnim!) tłumaczem na turniej do Holandii w 2002 r. Wtedy po raz pierwszy usłyszałem zatrącające tekstowo o klimaty HIM Tears of Pearls. Nie pamiętam, czy miał na kasecie nieco późniejsze, bardzo podnoszące na duchu Crash and Burn.

Jak pewnie wielu z Was jeszcze pamięta, w tym samym roku Darren Hayes rozpoczął działalność solową, męcząc nas miesiącami z radiowej anteny swoim falsetem w Insatiable. O wiele lepiej wypadł moim zdaniem w promującym składankę Truly Madly Completely z 2006 dość pesymistycznym So Beautiful. Podobał mi się tytuł singla On the Verge of Something Wonderful, często używałem go w tytułach maili, niestety zazwyczaj przedwcześnie... Drugi bonus to piosenka promująca electropopowy album Secret Codes and Battleships z 2011, którą słusznie polecał mi Hubert z Muzyko(b)loga. Nawet jeżeli muzyka Australijczyka to zegar ze wskazówkami z lukru, każdy zegar wskazuje dobrze godzinę przynajmniej dwa razy na dobę...

No comments:

Post a Comment