Wielka Brytania to taki kraj, gdzie często skądinąd wartościowe zespoły aby osiągnąć szczyt listy przebojów muszą nagrać hymn piłkarski. Koronny przykład to liverpoolczycy z The Lightning Seeds, zaś mój ulubiony - New Order, a właściwie Englandneworder, bo tak w 1990 r. zdecydowano się sygnować utwór World in Motion. Utwór w porównaniu z wieloma dokonaniami pogrobowców Joy Division kuszący lekkością i zarażający optymizmem, choć niepozbawiony ziarna goryczy w warstwie tekstowej ("nie mogę uwierzyć, że miłość wprawia świat w ruch"). Dodatkowo z wykorzystaniem coraz modniejszego rapu w wykonaniu lewoskrzydłowego Liverpoolu Johna Barnesa. Nie wiem, czy się zgodzicie, ale moim zdaniem w tej roli wypadł...bardzo kobieco ;)
Znamienną dla tamtych czasów ciekawostką jest fakt, że utwór miał pierwotnie nosić tytuł E for England, jednak uznano, że zbyt mocno kojarzy się z narkotykami. Kilka lat później grupa The Shamen miała znacznie mniej skrupułów ;) Współautorem tekstu jest komik Keith Allen, ojciec Lily. Piosenka trafiła też do annałów obchodzącej w tym roku 60-lecie brytyjskiej listy przebojów, ponieważ samplowany w początkowej partii komentator Kenneth Wolstenholme (rocznik 1920) stał się najstarszą żyjącą osobą, której głos pojawia się na nagraniu, które trafiło na szczyt tych notowań. Ciekawe, ile osób, które w 2009 r. fetowało sir Toma Jonesa jako najstarszego wokalistę z numerem 1 na Wyspach, pamiętało o tym fakcie? W piosence pojawia się też głos kolegi Wolstenholme'a z zespołu relacjonującego Mistrzostwa Świata w 1966 r., Nigela Patricka (rocznik 1913), który do dzisiaj dzierży ten rekord, jeżeli uwzględnić również osoby nieżyjące w momencie miksowania utworu.
Piosenka okazała się prorocza w tym sensie, że rzeczywiście "Synowie Albionu" doszli podczas imprezy rozgrywanej we Włoszech najdalej od właśnie turnieju, którego gospodarzami byli 24 lata wcześniej. Niestety piękne sny skończyły się w półfinale z niedawno zjednoczonymi Niemcami na przegranej serii rzutów karnych. Szczególnie w pamięci telewidzów zapisały się łzy wyrzuconego z boiska Paula Gascoigne'a (skądinąd wręcz legendarnego boiskowego - i nie tylko - brutala). Nie płakał on oczywiście przeczuwając, że może się przydać w karnych, tylko z żalu, że zaprzepaścił występ w finale...
Znamienną dla tamtych czasów ciekawostką jest fakt, że utwór miał pierwotnie nosić tytuł E for England, jednak uznano, że zbyt mocno kojarzy się z narkotykami. Kilka lat później grupa The Shamen miała znacznie mniej skrupułów ;) Współautorem tekstu jest komik Keith Allen, ojciec Lily. Piosenka trafiła też do annałów obchodzącej w tym roku 60-lecie brytyjskiej listy przebojów, ponieważ samplowany w początkowej partii komentator Kenneth Wolstenholme (rocznik 1920) stał się najstarszą żyjącą osobą, której głos pojawia się na nagraniu, które trafiło na szczyt tych notowań. Ciekawe, ile osób, które w 2009 r. fetowało sir Toma Jonesa jako najstarszego wokalistę z numerem 1 na Wyspach, pamiętało o tym fakcie? W piosence pojawia się też głos kolegi Wolstenholme'a z zespołu relacjonującego Mistrzostwa Świata w 1966 r., Nigela Patricka (rocznik 1913), który do dzisiaj dzierży ten rekord, jeżeli uwzględnić również osoby nieżyjące w momencie miksowania utworu.
Piosenka okazała się prorocza w tym sensie, że rzeczywiście "Synowie Albionu" doszli podczas imprezy rozgrywanej we Włoszech najdalej od właśnie turnieju, którego gospodarzami byli 24 lata wcześniej. Niestety piękne sny skończyły się w półfinale z niedawno zjednoczonymi Niemcami na przegranej serii rzutów karnych. Szczególnie w pamięci telewidzów zapisały się łzy wyrzuconego z boiska Paula Gascoigne'a (skądinąd wręcz legendarnego boiskowego - i nie tylko - brutala). Nie płakał on oczywiście przeczuwając, że może się przydać w karnych, tylko z żalu, że zaprzepaścił występ w finale...
Wbrew temu, co pisałem wcześniej, uznałem jednak, że Bon Iver i Jamie Woon są bardziej warci świeczki niż New Order (mimo, że to najczęściej przeze mnie słuchany zespół -gwiazda lat 80. po Pet Shop Boys i a-ha), nastawiam się więc na Open'erowy czwartek. Jednocześnie jednak wciąż nie odpuszczam walki w różnych konkursach o pełny karnet.
Co jeszcze nowego u mnie? Audycja "Wieczorek blogerów" leży już zmontowana u Maćka, Rock Goes Pop też powstaje. Oby w piątek wszystko ruszyło bez problemu...
Bonus: Najwyżej notowana nowość na mojej liście
Bonus 2: Najwyżej notowana nowość na mojej Retro Liście - zresztą side project New Order :)
Wiesz, jaki jest mój stosunek do piłkarskich hitów... ;-]
ReplyDeleteCiekawy temat ruszyłeś. Nigdy się nie zastanawiałem nad tym kto tworzył na potrzebę chwili piosenki piłkarskie. Tzw hymny.Niektóre wiadomo że zostały adoptowane ale o tych specjalnie pisanych wiem niewiele.W Polsce jakoś trudno przeoczyć okajonalne twory muzyczne ale scena brytyjska pod tym kątem jest mi obca, podobnie zresztą hiszpańska i włoska o niemieckiej nie wsponę bo poza Neną i jeszcze kilkomo innymi wykonawcami bardziej już niszowymi nie słucham.
ReplyDelete@bloger: Teraz spróbuję się wczuć w podpitego bywalca brytyjskich pubów (wiesz, że nie jest to dla mnie łatwe):...bwuuut it's new-bloody-fuckin-legend-order mate!
ReplyDelete@jadis: Jest to na pewno ciekawy temat, ale akurat o tej piosence napisałem z powodu wymienionego wyżej, bo zawsze warto wykorzystać okazję napisania czegoś o zespołu, który się lubi :) Takich piosenek było sporo, np. z piłkarzami Manchester United w 1994 r. zaśpiewali Status Quo, a z reprezentantami Szkocji aż dwa razy Rod Stewart (w 1978 i 1996). Coś piłkarskiego ma chyba też w dorobku Simply Red. W Niemczech też na pewno były takie piosenki na listach. Trochę inną rzeczą są też stadionowa przyśpiewka i hymn imprezy, często niezwiązany za bardzo z piłką nożną.