Publikacja wyników tego rankingu najpierw na Twitterze i Facebooku, a dopiero później tworzenie posta na blogu z komentarzem, staje się smutnym zwyczajem. Niech rekompensatą będzie nie tylko większa liczba pozycji niż tok temu, ale także krótki opis każdej z nich.
1. Young Fathers - Heavy Heavy
Szkockie trio jest znane od dawna z nieokiełznanej energii, czasem brzmiącej wręcz złowrogo dla kogoś nieobeznanego z "czarną" muzyką. Obejrzawszy zapisy kilku ich występów live nadałem im przydomek "zespołu reprezentacyjnego Królestwa Wakandy". Na Heavy Heavy też jest ta energia, jednak wyróżnik płyty to przede wszystkim wręcz niebiańskie chóralne brzmienie wokali - dowód, że zmiękczać styl też trzeba umieć.
2. Jessy Lanza - Love Hallucination
Polubiłem Jessy Lanza, bo jej głos niezbyt słusznie skojarzył mi sie z Janet Jackson. Jej szybsze kawałki wydają się inspirowane produkcjami PC Music, ale w całości to bardzo wyrafinowana, lekko klaustrofobiczna elektronika.
3. Slowdive - everything is alive
Legendy shoegaze nadal w mistrzowskiej formie. Nie można się dziwić, że chociaż nigdy nie zdobyli masowej popularności, na każdym ich występie w Polsce zbierają się tłumy miłośników alternatywy.
Rozmyty chillwave to dla Jacka Tatuma melodia przeszłości. Nagrał chyba najlepszy typowo pop-rockowy album 2023.
Na logikę trudno byłoby mi się identyfikować z przeżyciami podmiotu lirycznego tych piosenek, mogłyby mi się wydawać też nieco zbyt melodramatyczne. Jeszcze jednak nigdy nie podobał mi się tak żaden krążek wydający się dźwiękowym odpowiednikiem wycieczki na Baleary.
6. Jessie Ware - That! Feels! Good!
Dość frustrująca pozycja. Zawiera kawałki wręcz genialne (Hello Love, Lightning), ale i wyjątkowo jak na moją idolkę kiczowate (szczególnie Shake the Bottle). Szalę na korzyść pozytywów przeważyły subtelne latynoskie motywy w Begin Again.
Z dwóch solowych wydawnictw wokalistki znanej z występów z grupą SAULT bardziej mi się podobała ta pełniej prezentująca jej zmysłową stronę.
Jedni od chillwave odchodzą lub ograniczają się do wykorzystywania tylko niektórych jego cech szczególnych, inni pozostają wierni tej nostalgicznej stylistyce. Różnijmy się pięknie!
9. Frankie Rose - Love As Projection
Coś pomiędzy Georgią a Ladytron. Artystka szlifowała przez lata piosenkopisarski talent, aż przyszła eksplozja formy.
10. ANOHNI - My Back Was a Bridge For You To Cross
Ni to blues, ni to soul jak z zadymionego baru, przez który przebija ciężar życiowych doświadczeń.
11. The Chemical Brothers - For That Beautiful Feeling
Supermuzyka na wszelakie imprezy. Po latach eksplorowania przede wszystkim bardziej skrojonej pod radio muzyki przestają mi się kojarzyć tylko z kopulującymi szkieletami w teledysku i wyborczym vanem jeżdżącym w 2005 w kółko po Krakowskim Przedmieściu i grającym Galvanize na przemian z Yeah!
Jak widać, R&B najbardziej w tym roku przypadło mi do gustu w swojej podniosłej (ten głos!), ale i zmysłowo-wieczornej odsłonie.
Spodziewałem się po niej czegoś bardziej przebojowego, ale wciąż jest to wysokiej klasy koktajl shoegaze, psychodelii i rave.
Jestem bardzo dumny z dokonań moich znajomych z Twittera. Są słoneczną twarzą dream-popu w tym zestawieniu.
15. Jamila Woods - Water Made Us
Ponownie R&B, ale teraz w bardziej chilloutowym wydaniu.
16. Moon in June - Roman to mizuiro no machi
Może to kwestia melodii języka, ale japoński dream pop trudno pomylić z odpowiednikami z innych części świata. Cieszę się, że poznałem coś więcej z tego światka, niż For Tracy Hyde i Still Dreams.
17. Alison Goldfrapp - The Love Invention
Coś dla tych, którym z dokonań macierzystego duetu najbardziej podobało się Head First. Nie ukrywam, że zaliczam się do tej kategorii melomanów.
Ten zespół od lat robi to, co wychodzi mu najlepiej, czyli nagrywa psychodeliczny indie rock. Udowodnili, że jeszcze nie wyczerpali tej formuły.
19. Sir Was - We Can Go Anywhere From Here
Cichy bohater szwedzkiego popu. Joel Wästberg ma głos tak pełen wrażliwości, że łatwo się zasłuchać w jego śpiewie i szukać siebie w tych piosenkach.
20. Lana Del Rey - Did you know that there's a tunnel under Ocean Blvd
To wciąż jest piękny głos i kojące serce utwory. Nie podobały mi się tylko "rapowe" eksperymenty z końcówki.
21. Annie Hart - The Weight of a Wave
Być może pamiętacie jeszcze Annie z Au Revoir Simone. Zadziorne, kobiece, urozmaicone aranżacyjne granie. Mi chyba najbardziej podobały się fragmenty stricte gitarowe.
22. Pure Bathing Culture - Chalice
I znowu dream pop! Mam wrażenie, że te pełne ciepła kompozycje dobrze sprawdziłyby się przy ognisku (szczególnie The River).
Peru do tej pory kojarzyło się muzycznie głównie z El Condor Pasa i operowymi przygodami Fitzcarraldo. Dziś może się też poszczycić wykonawczynią, która na pewno dogadałaby się z Romy, ale wypracowała też własny język w sferze klubowych brzmień.
24. Sigur Rós - ÁTTA
W liceum znałem kilka osób, które słuchały Sigur Rós zanim było to modne. Na płaszczyźnie międzyludzkiej kiepsko się z nimi dogadywałem, więc do Islandczyków też było mi daleko. Minęło sporo czasu zanim pojąłem, że bardzo pasują do mojej wizji muzyki - człowieka, dla którego słowo patos nie jest obelgą, lecz synonimem uczuciowości.
25. Caroline Polachek - Desire, I Want to Turn Into You
Kopalnia świetnych popowych melodii, ale moim zdaniem Caroline zbyt mocno zaufała możliwościom swoich strun głosowych w górnych rejestrach. Bardziej odpowiadał mi względny umiar w tym zakresie, jaki prezentowała w Chairlift.
Podobne odczucia mam co do tego krążka. Wysokie partie wokalne w kilku utworach zatrącają groteskowością. Lepszej formacji na pograniczu soulu, disco i psychodelii jednak wciąż nie ma! (Nie zdziwiłbym się, gdyby nie było żadnej, bez względu na jakość dokonań)
27. M83 - Fantasy
Tytuł bardzo pasuje do muzyki brzmiącej jak soundtrack do lotu na Falgorze z Niekończacej się opowieści, czyli innymi słowy stary dobry M83.
28. Dave Okumu & The 7 Generations - I Came From Love
Black Lives Matter to amerykańskie zjawisko, ale akurat w tym zestawieniu zaangażowaną politycznie muzykę czarnoskórych reprezentują Brytyjczycy. Szczególnie Blood Ah Go Run pozostaje na długo w pamięci. Nowe dzieło znanego producenta swoim udziałem w nagraniach autoryzowała sama Grace Jones.
29. Sampha - Lahai
Kolejna odsłona dźwiękowej eksploracji duchowości w wykonaniu Londyńczyka.
30. Arlo Parks - My Soft Machine
Płytę niosą głównie świetne single Weightless i Blades. Część kawałków niestety zlewa się z tłem; nie wiem, czy to kwestia mniejszej ilości gitar, czy odpływu weny.
31. Nuovo Testamento - Love Lines
Jedyne typowe electro nowej przygody w tym rankingu. Najmocniej kojarzy mi się z wczesnymi nagraniami Madonny.
32. Hinako Omori - stillness, softness…
Mieszkająca w Wielkiej Brytanii Japonka wyróżnia się chętnym korzystaniem z nagrań odgłosów natury. Daje to relaksujący i nieco bajkowy efekt, a jednocześnie jest to dobry synthpop.
33. Orchestral Manoeuvres in the Dark - Bauhaus Staircase
Przepis na sukces liverpoolczyków na sukces od lat pozostaje ten sam - łączenie słodkich melodii trafiających prosto w serca romantyków z tekstami nie stroniącymi od odwołań do nauki i techniki. Bo też architekci Bauhausu dbali o funkcjonalność swoich wytworów...
Mimo plaży w nazwie zespołu, taki typ gitarowego grania kojarzy mi się z jesienią. Ocenę, czy mam rację, pozostawiam Wam.
35. Heather Woods Broderick - Labyrinth
Ten album wszedł do rankingu rzutem na taśmę. Wyszedł w pierwszej połowie 2023 i niemal o nim zapomniałem. Niesłusznie, ponieważ jest to jedno z najlepszych singersko-songwriterskich wydawnictw omawianego tu okresu.
Marco Niemerski walczył o moje uznanie przez lata i w końcu mu się udało. Niemiec to zdecydowanie ważna postać nurtu nu disco. Może trochę skorzystał z mojego przesytu muzyką SG Lewisa. Tam sample z Force M.D.'s, to covery The S.O.S Band i Whitney Houston - o skojarzenia nie trudno.
Zbiór urzekających szczerością kobiecych historii, w które warto się wsłuchać bez względu na płeć.
Większość rankingowych pozycji to spokojne, wręcz bardzo spokojne dźwięki, znalazło się jednak też miejsce dla tej dawki gitarowego brudu. Mamy tu shoegaze, ale też inne smaczki dla fanów stylu lat 90.
39. Samantha Urbani - Showing Up
Trochę elektronicznej ekscentryzmu, ale w większości w karbach popowej melodyki.
40. Alan Palomo - World of Hassle
Nowa wizytówka (poprzednio: Neon Indian) przynosi przyjemną wycieczkę w ciepłe klimaty.
No comments:
Post a Comment