Mariaż sztuk audiowizualnych z muzyką trwa przynajmniej od wynalezienia filmu dźwiękowego (a byli przecież jeszcze taperzy...) Celowa współpraca (musicale, soundtracki itp.) przyniosła wiele pięknych rezultatów, z fanowskimi hołdami typu Darth Vader w teledysku do The Tide Is High Blondie bywało różnie. Chyba żaden serial nie doświadczył tego równie boleśnie, co Star Trek.
Sami występujący w nim aktorzy próbowali zaistnieć w świecie muzyki, choć nie mieli ku temu większych predyspozycji. William Shatner (kapitan James T. Kirk) wydał kilka albumów z ekspresyjnymi melodeklamacjami tekstów takich przebojów, jak Lucy in the Sky with Diamonds, czy Common People. Już pierwszy z nich - The Transformed Man z 1968 - stał się na tyle kultowym klasykiem, że w kolejnych przedsięwzięciach towarzyszyli mu m.in. Brian May i Bootsy Collins. Leonard Nimoy (kapitan Spock) nie zostawał w tyle. Z jego dorobku chyba najlepiej pamiętana jest obecnie piosenka o Bilbo Bagginsie, również z 1968 r. Jego głos w formie sampla można także usłyszeć na singlu Information Society What's on Your Mind? (Pure Energy) z 1988 r., którego tytuł przypomina mi się za każdym razem, kiedy Facebook domaga się ode mnie nowego statusu.
Ich "osiągnięcia" bledną jednak w porównaniu z sukcesem kawałka o wymownym tytule Star Trekkin' na brytyjskiej liście przebojów w 1987 r. Co ciekawe, jego autorzy, czyli grupa The Firm nie ukradli nazwy zespołowi, w którym w tym okresie występowali Paul Rodgers i Jimmy Page, poniewaz rozpoczęli działalność dwa lata wcześniej - w 1982 r. Utwór narodził się przy ognisku - na piknikach kółka rekonstrukcyjnego angielskiej wojny domowej, do którego należał jeden z muzyków, Rory Kehoe. Do sukcesu piosenki zapewne przyczynił się teledysk, którego animacja mogła kojarzyć się z kukiełkami z modnego wtedy programu satyrycznego Spitting Image, który zainspirował klip do Land of Confusion Genesis i sam dorobił się singlowego numeru jeden na Wyspach (ostrzegam, nie jest to sztuka wysoka, ale refren wbija się do głowy na długo - pewnie jestem w błędzie, ale mam wrażenie, że to parodia Yesterday Once More The Carpenters). Trzeba podkreślić, że nie cały tekst składa się z cytatów z serialu, co na pewno zbiło z tropu wielu mniej obeznanych z science fiction. Jak na wielki hit, oczywiście produkcja sprawia bardzo amatorskie wrażenie - wygląda na to, że udało jej się w drodze na szczyt wykorzystać znudzenie Brytyjczyków I Wanna Dance with Somebody Whitney Houston i Georgem Michaelem, który promował w czerwcu 1987 r. singiel I Want Your Sex. Poza tym ze Star Trekkin' próbował rywalizować jedynie Bruce Willis z coverem Under the Boardwalk The Drifters.
Na tym muzyczne próby zarobienia na "Trekkies" się nie skończyły. Bardzo długo wydawało mi się, że austriacki projekt Edelweiss zbankrutował ścigany pozwami przez management ABBY i Indeep za nielegalne wykorzystanie sampli z ich przebojów w Bring Me Edelweiss (numer 1 w Szwecji, Austrii i Szwajcarii w 1988 r., nie polecam teledysku z racji bynajmniej nieerotycznej obleśności) i zniknął z kart historii. Najwyraźniej skopiowanie głośnego wówczas przepisu The KLF na przebój (oni też zaczęli od piosenki o serialu, konkretnie o Doktorze Who) nie zaszkodziło im tak mocno, ponieważ w 1992 r. wydali nowy album promowany singlem Starship Edelweiss, którego tytuł wykorzystywał podobieństwo słowa "szarotka" do nazwy statku kosmicznego "Enterprise". Jemu również udało się wspiąć na szczyt notowań w Austrii. Nie wiem, jakie tutaj zastosowano kruczki prawne, ale podobieństwo do evergreena Everlasting Love wydaje mi się bardzo wyraźne. Kolejny singiel Planet Edelweiss z kolei wydaje mi się czerpać z refrenu Seasons in the Sun... Takie chaotyczne collage dźwiękowe łączące wszystko od jodłowania przez reggae po dźwięki w stylu Alvina i Wiewiórek (nie wiem dlaczego, kojarzy mi się to też z Kobietą z Kaloryfera z filmu Eraserhead, pewnie to kwestia kształtu jej policzków) były w tym okresie modne w niemieckim obszarze językowym, czego przykładem jest samplujący KISS Der Berg ruft K2. A skoro o samplowaniu KISS mowa zatoczyliśmy koło do wpisu primaaprilisowego o Scooter, więc pora kończyć, choć nie mogę zagwarantować, że w następnym niemiecka muzyka taneczna znów się nie pojawi...
No comments:
Post a Comment