Kto by pomyślał, że okażę się najbardziej przywiązany do wymagającej najwięcej wysiłku części Tygodnika. Część druga cyklu już niebawem!
Erasure - Ship of Fools
Poza jedną krótką wzmianką, nie pisałem jeszcze nigdy na blogu o Erasure, mimo, że to jedni z częściej słuchanych przeze mnie wykonawców synth-popowych. Duet ten stanowi dla mnie pewnego rodzaju zagadkę. Vince i Andy (kiedyś myślałem, że są parą, ale teledysk do A Little Respect jest w tym temacie zwodniczy :) umieścili pięć albumów z rzędu na szczycie brytyjskiej listy przebojów, z czego trzy w "gorącym" okresie jesiennym i na dłużej niż tydzień (aczkolwiek nie te same - The Innocents debiutowało wiosną 1988, a ponownie awansowało w styczniu 1989). Trzy z tych krążków osiągnęły multiplatynowy status. Epka (!) ABBA-esque w 1992 r. spędziła aż pięć tygodni na pierwszym miejscu listy singli. Mimo tego, mam wrażenie, że jeżeli ktoś ich pamięta, to tylko jako o gwieździe jednego przeboju (Always lub Oh l'Amour).
Można próbować wyjaśnić ten paradoks jednym zdaniem - "ich muzyka się źle zestarzała" - chociaż być może na renomie Erasure zaciążyły przede wszystkim późniejsze nagrania, które zbyt często zatrącały o typowy eurodance. Mocno krytykowany był ich cover Solsbery Hill Petera Gabriela z 2002 r. Nie była to nigdy formacja próbująca konstruować głębokie dzieła, ale szczególnie w początkach kariery czasami wykazywali się talentem do tworzeniu dobrego popu. Nierzadko tanecznego (Love to Hate You, Sometimes), ale dziś proponuję sięgnąć po balladę Ship of Fools, która w 1988 r. rozpoczynała promocję ich najpopularniejszego "dziecka", czyli The Innocents (złoto nawet w USA). Rozpoczęła udanie - od szóstego miejsca w Wielkiej Brytanii i Irlandii, wyżej zawędrowało nieco później A Little Respect.
Roxa - Moje marzenia
Warszawski zespół Roxa etykietki gwiazdy jednego przeboju już raczej nigdy od siebie nie oderwie, przede wszystkim dlatego, że od ponad ćwierćwiecza nie istnieje. Do historii przeszedł oczywiście dzięki hitowi A ona tańczy (piąte miejsce na liście Trójki w 1985 r.), ale pamiętajmy, że o głosy radiosłuchaczy walczyły jeszcze przynajmniej cztery kawałki. Najbardziej podoba mi się ten, który wylądował najniżej - Moje marzenia. Czy to pop, czy rock, czy bliżej takiej muzyce do Papa Dance (basista Piotr Prusiński przez pewien czas występował w tej grupie), czy do tzw. rocka harcerskiego, niech każdy oceni sam. W każdym razie podoba mi się młodzieńczy idealizm tej kompozycji pozostającej w mocno już wtedy osadzonych w pop-rocku nowofalowych klimatach.
Paso Doble - Computerliebe
Trzeci utwór, nad którym chciałbym się dziś pochylić, w gruncie rzeczy niezbyt mi się podoba, jednak z paru względów jest ciekawy. Tworząc notatki do posta o ciekawostkach z niemieckiej listy przebojów (premiera na pewno w tym roku, szybciej niż później) trafiłem na informację, że w 1995 r. taneczny duet Das Modul dotarł do 3 miejsca z utworem Computerliebe. Oczywiście od razu pomyślałem, że była to próba dorobienia się na legendzie Kraftwerk. Być może, ale tylko częściowo - Computerliebe okazało się coverem...innej kompozycji o tym tytule, wylansowanej dokładnie dziesięć lat wcześniej przez duet Paso Doble, z niezłym, choć gorszym wynikiem (15 pozycja). Dla mnie to już zbyt chłodne i mechaniczne brzmienia (co oczywiście pasuje do modnego w tamtej dekadzie tematu tekstu), ale happy hardcore'owcy wykorzystali przebojowy refren do maksimum. Nie tylko zresztą oni - podobnie, jak wielu innych wykonawców lat 80. Frank Oberpichler poświęcił się w kolejnej dekadzie pracy producenta i podsunął drugi singiel wyśpiewany przez jego żonę (siostrę? internet nie jest w stanie tego rozstrzygnąć) Rale Herz an Herz niejakiej Bluemchen. Rezultaty pewnie niektórzy pamiętają z Vivy :) Męska połowa duetu jest też współautorem hitu Petera Schillinga Major Tom (Coming Home). On także miał "łupaną" przeróbkę w latach 90., o czym dowiedziałem się...wczoraj, ale tak mocno nie będziemy się zagłębiać w tamte czasy.
Roxa - Moje marzenia
Warszawski zespół Roxa etykietki gwiazdy jednego przeboju już raczej nigdy od siebie nie oderwie, przede wszystkim dlatego, że od ponad ćwierćwiecza nie istnieje. Do historii przeszedł oczywiście dzięki hitowi A ona tańczy (piąte miejsce na liście Trójki w 1985 r.), ale pamiętajmy, że o głosy radiosłuchaczy walczyły jeszcze przynajmniej cztery kawałki. Najbardziej podoba mi się ten, który wylądował najniżej - Moje marzenia. Czy to pop, czy rock, czy bliżej takiej muzyce do Papa Dance (basista Piotr Prusiński przez pewien czas występował w tej grupie), czy do tzw. rocka harcerskiego, niech każdy oceni sam. W każdym razie podoba mi się młodzieńczy idealizm tej kompozycji pozostającej w mocno już wtedy osadzonych w pop-rocku nowofalowych klimatach.
Paso Doble - Computerliebe
Trzeci utwór, nad którym chciałbym się dziś pochylić, w gruncie rzeczy niezbyt mi się podoba, jednak z paru względów jest ciekawy. Tworząc notatki do posta o ciekawostkach z niemieckiej listy przebojów (premiera na pewno w tym roku, szybciej niż później) trafiłem na informację, że w 1995 r. taneczny duet Das Modul dotarł do 3 miejsca z utworem Computerliebe. Oczywiście od razu pomyślałem, że była to próba dorobienia się na legendzie Kraftwerk. Być może, ale tylko częściowo - Computerliebe okazało się coverem...innej kompozycji o tym tytule, wylansowanej dokładnie dziesięć lat wcześniej przez duet Paso Doble, z niezłym, choć gorszym wynikiem (15 pozycja). Dla mnie to już zbyt chłodne i mechaniczne brzmienia (co oczywiście pasuje do modnego w tamtej dekadzie tematu tekstu), ale happy hardcore'owcy wykorzystali przebojowy refren do maksimum. Nie tylko zresztą oni - podobnie, jak wielu innych wykonawców lat 80. Frank Oberpichler poświęcił się w kolejnej dekadzie pracy producenta i podsunął drugi singiel wyśpiewany przez jego żonę (siostrę? internet nie jest w stanie tego rozstrzygnąć) Rale Herz an Herz niejakiej Bluemchen. Rezultaty pewnie niektórzy pamiętają z Vivy :) Męska połowa duetu jest też współautorem hitu Petera Schillinga Major Tom (Coming Home). On także miał "łupaną" przeróbkę w latach 90., o czym dowiedziałem się...wczoraj, ale tak mocno nie będziemy się zagłębiać w tamte czasy.
No comments:
Post a Comment