Piosenka tygodnia
Lata lecą, a ja coraz częściej zadaję sobie retoryczne pytanie: dlaczego to Lykke Li nie zajmuje tego miejsca w hierarchii światowego popu, co Adele i Sia?
Niby muzyka taneczna przeżarła masowe gusta do szczętu, ale głosy zdolne unieść patetyczne ballady wciąż są w cenie. Przyczyną takiego stanu rzeczy na pewno nie jest domniemany repertuarowy snobizm Szwedki, którą przecież przypadkowi słuchacze znają głównie z remiksu. Faktem jest, że ostatnio nie bardzo zabiega o rozponawalność, stawiając na współpracę z uznanymi muzykami w ramach grupy liv. Jej ostatnie dokonanie pod własnym pseudonimem to kolejna doskonała ballada, która pojawiła się na soundtracku filmu dokumentalnego o amerykańskich weterankach Served Like a Girl. Dla wielu słuchaczy zapoznanie się z nim może być sympatyczną wycieczką w niedaleką muzyczną przeszłość, ponieważ znalazły się na nim także m.in. Christina Aguilera, P!nk i Gwen Stefani.
Płyta tygodnia
Im więcej pojawia się rankingów najlepszych albumów 2017 roku, tym bardziej nie mogę doczekać się przygotowywania własnego. Na pewno nie znajdziecie w nim akustycznych dinozaurów, którzy trafiają do takich zestawień chyba tylko dlatego, żeby pochwalić się na Wikipedii regularną obecnością w nich. Tak jak w ubiegłym roku, mam wrażenie, że tym razem w czołówce będą wyłącznie kobiety, ale został jeszcze miesiąc i trudno wykluczyć pojawienie się nowego Digitalismu. Jest to jednak wątpliwe, ponieważ z każdym rokiem coraz trudniej będzie wejść do mojego prywatnego kanonu melodyjnej elektroniki. Oczywiście nie znaczy, że w tym roku w ogóle zabraknie jej w podsumowaniu. Na pewno się pojawi się w nim najnowsze dzieło Charlotte Gainsbourg Rest. Nie czuję się specjalistą od muzyki francuskiej (w tym wypadku zresztą nie mamy do czynienia z czystą galickością, ponieważ pojawiają się też anglojęzyczne fragmenty tekstów), ale wydaje mi się, że powinni ją posłuchać zarówno fani takich klimatów, jak i ci, którzy tylko mgliście kojarzą Je t'aime…moi non plus. Uprzedzam tylko, że nie są to zbyt optymistyczne nagrania - raczej spektrum emocji właściwych Amy Winehouse.
Piosenka retro tygodnia
Brytyjski magazyn Classic Pop jest dla mnie prawdziwym skarbem nie tylko dlatego, że wciąż zaskakuje nieznanymi mi ciekawostkami o artystach lat 80. i 90., ale także dlatego, że utwierdza mnie w sympatii do wykonawców, którzy są często zapominani przez fanów popu z myszką. Nie trzeba im tłumaczyć, kim byli Living in the Box, a akurat dziś (wiwat opóźnienia!) przypomnieli inny zespół z Wysp, który jeżeli pojawia się we wspomnieniach, to często także wyłącznie na zasadzie "jacyś tam lalusie". Tak też zaczęła się moja przygoda z londyńczykami. Chciałem się dowiedzieć coś więcej z AllMusic poza tym, że nagrali notowane na liście Trójki Sugar Box, a znalazłem jedynie krótką wzmiankę, że byli "marnymi naśladowcami U2 i Duran Duran". Od razu poczułem, że to coś dla mnie :) Choć wydali tylko trzy albumy (w tym jeden w 1998), uważam, że zasługują na osobną playlistę, dlatego skupmy się na tym, co zaproponował Classic Pop, czyli duecie z Belindą Carlisle What Does It Take, który znajduje się na ich krążku The Big Area i w 1989 r. znalazł się na 33 miejscu brytyjskiej listy przebojów. Pozazdrościć takich znajomości!
Bonusowa piosenka retro tygodnia
Był to wyjątkowy tydzień nagród BPI, ponieważ srebrnymi singlami stały się dwie piosenki z pierwszego miejsca mojej śp. prywatnej listy - The Mother We Share Chvrches i Help Me Lose My Mind Disclosure feat. London Grammar, a także Versace on the Floor Bruno Marsa, które doszło do drugiego miejsca. Pojawiła się też pierwsza nagroda inspirowana soundtrackiem do drugiej części Strażników galaktyki - platyna dla Mr Blue Sky ELO. Jak wyglądała ostatnio sprzedaż i słuchalność np. Smooth Criminal albo Cry Me a River sprawdźcie sami.
No comments:
Post a Comment