Czasami życie płata naprawdę niewyobrażalne figle. Kiedyś coś mi się obiło o uszy, że telewizyjna rozrywka w Wielkiej Brytanii nie stoi na najwyższym poziomie, a przykładem tego mają być seriale The Only Way Is Essex (TOWIE) i Made in Chelsea. Być może stało się to w tym czasie, kiedy dorabiałem tłumaczeniem newsów z Daily Maila dla gazetki rozdawanej za darmo w Warszawie. Mniej więcej pół roku później dowiedziałem się, że fanką obydwu jest moja ostatnio ulubiona wokalistka Jessie Ware. Głupio się czułem widząc, że śledzi ich bohaterów na Twitterze, a mi odmawia tego zaszczytu. W tej chwili już mnie to nie drażni, ponieważ usunąłem swoje konto i raczej nie założę nowego. Dlaczego, może wyjaśnię przy okazji kolejnej, ostatniej odsłony cyklu o muzykach, których poznałem dzięki temu komunikatorowi, która w zaistniałej sytuacji powinna niedługo się ukazać.
W każdym razie byłem przekonany, że nigdy nie obejrzę żadnej z tych produkcji, a na pewno nie z własnej woli. Jednak w lipcu Made in Chelsea zainteresowała się moja koleżanka Karolina - ta sama, z którą oglądałem w kinie Wielkiego Gatsby'ego. Co więcej, totalnie oszalała na jej punkcie i zaczęła nalegać, żebym również zaczął oglądać ten serial, a nawet nagrała mi na płytę dwie pierwsze serie (jak powiedziała - jedyne godne uwagi, ale ogląda go nadal :P) Biorąc pod uwagę reputację popularnego MiC, nieco mnie dziwił jej entuzjazm, no ale to wielka fanka brytyjskich akcentów i Londynu. Mi trudno czuć nostalgię związaną z tym miastem, bo po prostu jeszcze nigdy w nim nie byłem. Zachęcała mnie jednak również mówiąc o czymś, co powinno Was szczególnie zainteresować - o muzyce.
Podobnie jak Karolina postanowiłem spaść z wysokiego konia i oglądać serial bez lektora i napisów. Może dlatego mógłbym streścić te cztery odcinki, które widziałem, w następujący sposób:
1. leci Passion Pit
2. pokazują odpicowane babki
3. leci Fenech-Soler
4. pokazują odpicowanych kolesi
5. leci Delphic
6. pokazują jakiś fajny widoczek
7. leci Foster the People
i tak w sumie w nieskończoność, czyli nic szczególnie zdrożnego, chociaż ponoć w kolejnych seriach robiło się gorrręcej.
Właśnie wychwytywanie piosenek, których nie udało mi się znaleźć w playlistach na Spotify, sprawiało mi najwięcej radości. Dialogi rozumiałem piąte przez dziesiąte, niektóre mnie rozbawiły, jednak nie wiem, czy ze względu na błyskotliwość ich odtwórców i autorów, czy dlatego, że jestem tak zakopany w muzyce i sprawach zawodowo-naukowych, że nie oglądałem już od lat żadnych innych seriali. Czar zaczął trochę pryskać, kiedy jedna z par bohaterów zaczęła przeżywać głębokie rozterki miłosne, ponieważ ich ekspresyjna gra i sztuczna opalenizna skojarzyła mi się z czymś, co już kiedyś widziałem przez uchylone drzwi pokoju "telewizyjnego" w moim domu i miało związek z Ameryką Łacińską.
Wracając do pozytywów, jest jeszcze Caggie.
Caggie Dunlop, kochani, to jest jak widać osobny rozdział.
Ta pani nie tylko grała w dwóch pierwszych seriach tego widowiska, dobrze wygląda i zajmuje się modą, ale też śpiewa! Na YouTube można zapoznać się z jej piosenką Neverland (mnie osobiście nie powala, ale np. wspominanemu już tu przeze mnie kiedyś Mariuszowi wydała się obiecująca). Kasia zamierza nagrywać ambitny pop "w stylu Lany Del Rey i Jessie Ware". Pożyjemy, zobaczymy - cel jest szczytny.
Trudno uwierzyć, że opera mydlana z elementami reality show (a może jest na odwrót...) poza nielicznymi wyjątkami głównie w pierwszym sezonie wykorzystuje jako tło muzyczne utwory praktycznie wszystkich możliwych "gorących" marek indie - od folka przez rock po electro. Lana Del Rey, Gotye, Hurts, Gypsy & The Cat, Florrie, Patrick Wolf, Friendly Fires, Monarchy, Tim & Jean - łatwiej byłoby wymienić, kogo się tam NIE dało usłyszeć. Z tego względu postanowiłem Wam dzisiaj zaserwować tylko kilka piosenek, które odkryłem lub na nowo polubiłem, zapoznając się z playlistą piątego sezonu, który akurat dobiegał końca, kiedy założyłem konto na Spotify. Tak jak napisałem wyżej, MiC nigdy wcześniej mnie za bardzo nie interesowało, dlatego trudno mi powiedzieć, czy któryś z tych utworów zawdzięcza mu karierę, tak jak How to Save a Life i Chasing Cars - Chirurgom, a I Love It - Dziewczynom. Wszystkie razem tworzą jednak piorunującą mieszankę.
Nowozelandzka wokalistka, która, jak już wiemy nie Gotye i nie podpisuje się Lorde. I cudownie brzmi w takich retro klimatach. W piątym sezonie wykorzystano równiez prezentowany już przeze mnie na blogu kawałek Warrior z reklamy Conversów.
Jeden młody niemiecki zespół indie remiksuje drugi, czyli taneczność do kwadratu.
Eleganckie party, czyli esencja życia w Chelsea. Czuć producencką rękę wokalisty Friendly Fires.
Projekt Kindness sytuuje się na tym skrzyżowaniu czarnych brzmień i muzyki alternatywnej, na którym tak lubię przebywać w tym roku.
Jeden z ulubionych zespołów Karoliny i spory hit na liście Bilboard Alternative Songs w ubiegłym roku.
Młoda norweska wokalistka (prawdziwe nazwisko: Monica Birkenes) w piosence, która brzmi jak mniej dokuczliwa dla uszu wersja Hello Martina Solveiga i Dragonette (zarówno francuski DJ, jak i kanadyjska formacja oczywiście również przewinęli się przez serial :)
Grupa Shields z Newcastle - zaraźliwa muzyka, kreatywne podejście do skarpetek.
Z wielu propozycji Muzykoblogera akurat ta wokalistka mi gdzieś zaginęła, nad czym boleję i w ten sposób próbuję się chociaż trochę zrehabilitować. Drugi album Lissie pt. Back to Forever ukazał się 8 dni temu.
Jeden z tak modnych w ostatnich latach (Avicii!) mariaży muzyki względnie alternatywnej i tanecznej.
Gabriel Bruce, czyli trochę bliskich mi brzmień stylizowanych na rock gotycki lat 80.
Oprócz ich najbardziej znanej piosenki Flexxin', Dutch Uncles reprezentował na składance udany cover przeboju Grace Jones.
Rytmika lekko stylizowana na r&b, mocno popowe zacięcie - na Calluma Burrowsa z Nottingham trzeba zwrócić uwagę!
Bardzo wieczorne granie Still Corners.
Brytyjskie podejście do spuścizny muzyki soul w wykonaniu The Heavy.
Kolejny podgatunek indie, do którego mam dużą słabość - pani, pan i przybrudzone gitary.
W piątym sezonie Made in Chelsea pojawiły się również takie piosenki, jak: I Belong in Your Arms Chairlift, Stay Away Charli XCX, Man Made Clock Opera, LA Calling i You and I Crystal Fighters, Kill for Love Chromatics, White Noise Disclosure i AlunaGeorge, Don't Try i Kemosabe Everything Everything, Bad Habit Foals, 5-HT The Good Natured, Hammer & Sickle Neon Neon (jak ich nie lubić chociaż trochę ;), Trying to Be Cool Phoenix, Fool of Me Say Lou Lou i Cheta Fakera, Drove Me Wild Tegan and Sara, We Got It Wrong St. Lucia, See You The Story of the Apple Pie, Cast Away Strange Talk, Be Mine Tonight i Run My Heart Twin Shadow, Handshake i Next Year Two Door Cinema Club. A to tylko te, które mają jakiś związek z moją prywatną listą przebojów i rankingiem ulubionych albumów 2012 roku. A przecież jeszcze były utwory alt-J, Bastille, Daughter, Imagine Dragons, Memory Tapes, Milesa Kane'a, Palma Violets, Peace, Swim Deep, Tame Impala, The National, The Strokes, Toro Y Moi, Vampire Weekend, Yeah Yeah Yeahs... Być może o niektórych będzie okazja wspomnieć przy okazji tegorocznego zestawienia subiektywnie najlepszych płyt.
W tym tygodniu ruszył szósty sezon Made in Chelsea. Karolina na pewno była zachwycona użyciem kompozycji jej ulubieńców z The Jungle Giants, mnie cieszy powrót Monarchy, a wielu promowanych w ten sposób projektów na razie nie kojarzę. Zobaczymy, co pokażą kolejne odcinki. Motywem przewodnim pozostaje Midnight City M83, co chyba dobrze wróży ;)
W tym tygodniu ruszył szósty sezon Made in Chelsea. Karolina na pewno była zachwycona użyciem kompozycji jej ulubieńców z The Jungle Giants, mnie cieszy powrót Monarchy, a wielu promowanych w ten sposób projektów na razie nie kojarzę. Zobaczymy, co pokażą kolejne odcinki. Motywem przewodnim pozostaje Midnight City M83, co chyba dobrze wróży ;)