Tuesday, April 1, 2025

Prima Aprilis z PGTB: E Nomine - Vater Unser

 


W 1999 Sir Cliff Richard po prawie dziesięciu latach nieobecności na szczycie brytyjskiej listy przebojów powrócił tam z utworem The Millennium Prayer. Był oparty na bardzo prostym pomyśle - połączeniu Modlitwy Pańskiej z Auld Lang Syne i przez tygodnie nie miał sobie równych na tamtejszym rynku małych płyt. W tym samym czasie w Niemczech też niektórzy nagrywali na kolanach (ale czy dobrze?)

E Nomine to projekt producentów Christiana Wellera i Friedricha Granera. Wpadli oni na pomysł zaproszenia czołowych niemieckich lektorów filmowych do wygłoszenia (nie wiem, czy istnieje słowo "wymelodeklamowanie") tekstów nawiązujących do symboliki chrześcijańskiej i poruszających tematykę magiczną do melodii łączących wpływy techno z chorałami gregoriańskimi (jak się domyślam, inspiracją był rynkowy sukces bardzo popularnej m.in. u nas Ery), za które odpowiadali artyści berlińskiej opery.

Pierwszy singel z albumu Das Testament nosił tytuł Vater Unser (Ojcze nasz) i dotarł w 1999 do czwartego miejsca niemieckich notowań, w Austrii nawet na najwyższy szczyt podium, pojawił się też na liście Hop-Bęc. Na nagraniu słychać głos Christiana Brücknera, który kinomanom znad Łaby przyswajał partie dialogowe Roberta De Niro, jednak w teledysku i live w podmiot liryczny wcielał się niejaki Senad Fuerzkelper Giccic. Poza tekstem, który w wersji łacińskiej szalał po 30 Ton! dzięki płycie św. Jana Pawła II, w kawałku znalazły się słowa Jezusa Chrystusa umierającego na krzyżu. Z tym lamentem chyba celowo kontrastował teledysk, który sugerował, że siła modlitwy pomoże przetrwać nawet zatarg z mafią (choć stylówka na Rodrigueza XXI wieku też pomaga). Autorem jednego z remiksów był Pulsedriver (Slobodan Petrović Jr.), którego wersja Cambodii Kim Wilde gościła z powodzeniem na Hop-Bęc! nieco później.

E Nomine nagrali jeszcze dwie płyty: Finsternis (Ciemność) w 2002 i Die Prophezeiung (Proroctwo) w 2003. Nie mam ochoty na ich wagnerowszczyznę w większych dawkach, ale niemiecki rynek muzyczny to nieprzebrane zasoby muzycznych kuriozów, więc pewnie za rok 1 kwietnia znów o nim napiszę...
 

No comments:

Post a Comment