Wednesday, March 29, 2017

Playlista: trzynaście piosenek Icehouse, które warto znać



Chronologia stylu new romantic była tematem kilku ożywionych dyskusji na forum.80s.pl. Przeważało zdanie, że w większości krajów nurt ten przeżywał rozkwit, gdy w Wielkiej Brytanii minęła jego popularność. Jako przykłady podawano Kombi, Alphaville oraz "trójcę" z Australii: Icehouse, Pseudo Echo i Real Life.

W przypadku pierwszej z wymienionych grup z Antypodów diagnoza opierała się przede wszystkim na wrażeniach ze słuchania jej największego przeboju Hey Little Girl oraz utworu, który dał jej nazwę. Są one rzeczywiście utrzymane w dusznym i nieco mrocznym klimacie ówczesnego młodzieżowego popu, jednak takie uproszczenia są krzywdzące tak dla formacji Ivy Daviesa, jak i dla całości nowej fali z tego kontynentu. Choćby dlatego, że w 1979 r. został wydany tak godny uwagi i zauważony także na innych kontynentach przebój, jak I Got You Nowozelandczyków ze Split Enz, wśród których byli późniejsi twórcy Crowded House. Sukcesy Men At Work to osobna bajka, ponieważ ich nikt nie pomyliłby z new romantic.

W tym czasie Icehouse istnieli już od dwóch lat, z tym, że nazywali się Flowers i grali mało wyszukany new wave w stylu The Cars. Pod koniec 1980 r. z powodu ryzyka pomyłki z innymi zespołami doszło do zmiany szyldu. Aby nie szukać daleko, sięgnięto po tytuł debiutanckiej płyty, która odniosła w Australii spory sukces. Już debiutancki singiel Can't Help Myself w 1980 r. dotarł do 10 miejsca list sprzedaży. Rok później to osiągnięcie wyrównało Love in Motion, którego nie było na tym krążku. Po powrocie z zagranicznych występów większość muzyków pożegnało się z Daviesem, przez co nagrał on kolejny album Primitive Man (brytyjski tytuł: Love in Motion) praktycznie sam. Osiągnął on jeszcze większy sukces rynkowy (trzecie miejsce w Australii, pierwsze w Nowej Zelandii - w obydwu przypadkach o "oczko"wyżej niż Icehouse, piąte w Niemczech). Znalazły się na nim przeboje Hey Little Girl i Great Southern Land.

Oczywiście, Davies z myślą o kolejnych trasach koncertowych sformował kolejny skład zespołu (w latach 1986-87 jego basistą był niejaki Glenn Krawczyk, notabene pierwszy klawiszowiec Real Life nazywał się Richard Zatorski), ale nowi kompani mieli już ograniczony udział w sesjach nagraniowych. Płyty Sidewalk i Measure for Measure spotkały się z umiarkowanym odzewem, choć były na nich udane kompozycje, m.in. gorzka ballada Don't Believe Anymore. Z tego okresu twórczości najbardziej utkwił mi jednak w pamięci utwór No Promises, który w 1985 r. promował zestaw Boxes z muzyką napisaną dla Sydney Dance Company.

Przełamanie przyszło z krążkiem Man of Colours z 1987 r., który dotarł na szczyt australijskich notowań i do tej pory siedmiokrotnie pokrył się platyną. Naturalnie, Crazy, Electric Blue (też numer jeden w ojczyźnie) czy My Obsession pokazywały, że zespół ewoluuje w podobną stronę, co inni przedstawiciele generacji new romantic - Simple Minds (te dwie grupy łączy współpraca z producentem Keithem Forsayem), choć...romantyki w ich tekstach było jeszcze więcej. Udanym dopełnieniem tego okresu były nowe piosenki ze składanki Great Southern Land z 1989 r.: Touch the Fire i Jimmy Dean.

Formacja ma na koncie jeszcze dwa albumy studyjne: Code Red (1990) i Big Wheel (1993) oraz kilka wydawnictw z remiksami. W 1995 r. pod marką Iva Davies & Icehouse ukazała się płyta The Berlin Tapes, na której po raz kolejny ukazały się kompozycje dla Sydney Dance Company, tym razem autorstwa Daviesa i kompozytora muzyki poważnej Maxa Lamberta. W 2006 r. przejawiający wówczas sporadyczną aktywność band został przyjęty do Galerii Sławy lokalnej federacji muzycznej ARIA. Razem z nimi tego zaszczytu dostąpiły Midnight Oil, Divinyls (z ich wokalistką, nieżyjącą już Christine Amplett Icehouse nagrali nową wersję Love in Motion w 1992 r.) oraz Rose Tattoo.

W tej chwili zespół korzysta z uroków australijskiego lata i intensywnie koncertuje. Ich muzykę, szczególnie kilka największych hitów, mogę spokojnie polecić fanom pop-rockowego (to nie INXS, ale mimo wszystko trochę bardziej rockowego) "brzmienia środka" lat 80-ych, a ortodoksyjnym miłośnikom elektroniki - przynajmniej perełkę, jaką jest Icehouse. Moim ulubionym jest Great Southern Land - piękny zapis chłodu i alienacji kojarzonego z alternatywą tej dekady rozsławiony przez film Młody Einstein. Trzeba jednak pamiętać, że na Antypodach istniało w tym okresie jeszcze co najmniej kilka, jeśli nie kilkanaście, podobnie utalentowanych, a dziś już zupełnie zapomnianych kapel, takich jak The Venetians czy Dragon.



PS. W ubiegłym tygodniu nie było Tygodnika, ponieważ subiektywnie patrząc nie było za bardzo o czym pisać (update BPI spóźnił się kilka tygodni). Następny prawdopodobnie pojawi się jutro.

No comments:

Post a Comment