W ostatnich dwóch latach dwukrotnie pożegnałem się z całą zawartością twardego dysku, m.in. plikiem z listą wrzutek na profil FB bloga. Podczas jej kolejnego odtwarzania, miałem okazję zauważyć, jak wielu wykonawców, których chwaliłem na tym blogu i jego profilu przerwało działalność lub zniknęło bez ostrzeżenia, często zabierając ze sobą cały dorobek.
Mirrors, Infadels, The Good Natured/Lovestarrs, Visitors, Knives at Noon, Born Blonde - to prawdopodobnie niepełna lista. Być może to mało wyrafinowany pomysł na post, ale w związku z premierę nowych wydawnictw Miike Snow i The Big Pink postanowiłem podsumować, co ostatnio porabiali muzycy, którym poświęciłem całe posty od początku istnienia bloga. Informacje pojawią się w kolejności publikacji wpisów.
- Gotye: Australijski Belg konsumował światowy sukces Somebody That I Used to Know jeszcze na początku 2013 r., po czym chyba słusznie uznał, że najlepszą metodą ucieczki przed jednowymiarową popularnością będzie nowy alias. Pod koniec 2015 r. ukazała się zawierająca dość prosty, ale urokliwy rock płyta The Age of Entitlement zespołu The Basics, którego jest współtwórcą. Kimbra w sierpniu 2014 r. opublikowała niezły elektroniczny krążek The Golden Echo, a rok później ku mojej dużej radości pojawiła się jako chórzystka w utworze The Night Believer grupy Mew.
- Coldplay: Nie odżegnuję się od pozytywnej recenzji Mylo Xyloto, ale tak długo ją cyzelowałem przejęty publicystycznym debiutem, że przez kilka lat (!) nie byłem w stanie słuchać tej płyty. W 2014 r. zespół wydał album Ghost Stories - w moim odczuciu dość trudny w odbiorze, nagrany pod wpływem rozstania Chrisa Martina z Gwyneth Paltrow, ale pamiętany dziś głównie jako "ten z Aviciim". Czas pokaże, czy najnowszy krążek A Head Full of Dreams zostanie zapamiętany jako "ten z tańczącymi małpami" czy "ten z Beyonce", ale jakoś na pewno zostanie zapamiętany, ponieważ w Wlk. Brytanii jest już podwójnie platynowy. Starzy fani narzekają, że to obecnie tylko zabawka Martina, ale biznes nadal świetnie się kręci.
- Gypsy & the Cat: Rzadko mam takie odczucia w stosunku do muzyków, ale akurat ten duet nie jest w stanie odtworzyć magii z debiutu bez elementów folku. Podejrzewam, że dziś lepiej oceniłbym płytę The Late Blue z 2012, która bezpośrednio po premierze wydawała mi się nieudolną kopią The Cure. Obecnie Australijczycy nagrywają dość standardowe electro i powoli przymierzają się do wydania kolejnego albumu.
- Underworld: Dni chwały duetu nadeszły, gdy powierzono im reżyserię ceremonii otwarcia Igrzysk Olimpijskich w Londynie w 2012 r. Za udział w okolicznościowym soundtracku otrzymali nagrodę Q "Innovation in Sound". W 2013 r. Karl Hyde wydał solowy album Edgeland oraz dwa wspólne krążki z Brianem Eno. Nowe dzieło Underworld Barbara Barbara, We Face a Shining Future ukaże się już 18 marca, a promuje je singiel I Exhale.
- Lauri: Na fali sukcesu Heavy przebojem w Polsce w 2012 r. stał się promujący ostatni na razie (imienny) longplay The Rasmus kawałek I'm a Mess. Ylönen wykorzystał przerwę w twórczości na uporządkowanie życia prywatnego - ostatniego lata poślubił byłą wokalistkę grupy PMMP (też kiedyś gościła na moim wallu) Paulę Vesala.
- Europe: mieszający w tej dojrzałej fazie kariery heavy metal z bluesującym hard rockiem Szwedzi opublikowali w 2012 r. album Bag of Bones, a w 2015 r. - War of Kings. W ramach ich promocji trzykrotnie wystąpili w Polsce: we Wrocławiu (2012), w Dolinie Charlotty pod Słupskiem (2014) i warszawskim klubie "Progresja" (2015). Dzięki wykorzystaniu w kampanii reklamowej ubezpieczeń samochodowych GEICO, The Final Countdown w 2015 r. znalazł się na pierwszym miejscu listy Billboard Hard Rock Digital Songs
- Mew: Duńczycy powrócili w 2015 r. ze swoim chyba najbardziej przebojowym w karierze albumem +/-, który wygenerował trzy hity na Elektroenergii: Making Friends, Witness i The Night Believer. Wciąż zastanawiam się, czy spróbować publicznie udzielić odpowiedzi na pytanie: czy to był moim zdaniem najlepszy album ubiegłego roku...
- Hurts: Na pewno najlepszym longiem ubiegłego roku nie było Surrender Hurts. Panom chwali się, że starają się grać melodyjnie i po swojemu, ale coraz bardziej przypomina to sprowadzanie piosenek do najmniejszego wspólnego mianownika. Na dryfującym w stronę rocka Exile z 2013 r. największe wrażenie zrobiła na mnie ballada Somebody to Die For. Trzeba jednak przyznać, że duet robi świetne show na żywo, czego już dwa razy byłem świadkiem (w 2013 r. w Palladium, a o Orange Warsaw Festival w 2014 pisałem na blogu), a akurat kiedy to piszę znów goszczą w Polsce. Oczywiście pamiętam również o zabawnym featuringu Theo Hutchcrafta w Under Control Calvina Harrisa i Alesso.
- Whitesnake: Od czasu publikacji notki zmieniło się aż trzech członków grupy - gitarzysta, perkusista i klawiszowiec. Obecnie na tych instrumentach grają kolejno: Joel Hoekstra (wcześniej popularny w USA Night Ranger), obecny w składzie w jego "złotej erze" Tommy Aldridge oraz Włoch Michele Luppi. Band w ostatnich latach wydał jedynie "kotlety" (Live in Japan i The Purple Album z przeróbkami utworów Deep Purple śpiewanych przez Dave'a Coverdale'a). Moje zainteresowania muzyczne poszły w zupełnie inną stronę, ale miło, że w tym roku zagoszczą na Festiwalu Gwiazd Rocka w Dolinie Charlotty.
- White Lies: Trwa praca nad czwartą płytą londyńczyków. Trzecia - Big TV z 2013 - nie wprowadziła praktycznie żadnych zmian do ich emploi. Wykreowała dwa numery jeden na Elektroenergii: Getting Even i utwór tytułowy. Szkoda, że promocja zakończyła się na dwóch teledyskach: There Goes My Heart Again i First Time Caller, to chyba kiepska prognoza na przyszłość. W międzyczasie Charles Cave umila fanom czas udostępniając urokliwe retrokawałki.
- Florence and the Machine: Kolejny skład, który coraz częściej gości w Polsce i to nie w ramach odcinania kuponów, ponieważ niedawny krążek How Big, How Blue, How Beautiful niedawno pokrył się platyną w Wlk. Brytanii. Po Orange 2014 z moim udziałem był koncert w Łodzi, a już w lipcu kolejna odsłona wiankowego szaleństwa na Open'erze. Styl zespołu (i modowy styl liderki :) nie uległ większym zmianom w porównaniu z Ceremonials, ale po co, skoro kochamy ich za to, jacy są?
- Clare Maguire: Bardzo smutny przypadek. Cieszyłem się z kolegami elektronicznym brzmieniem Light After Dark, a wygląda na to, że wykonawczyni chciała uzyskać zupełnie inny efekt. Na to nałożyła się względnie słaba sprzedaż krążka i skończyło się...odwykiem od alkoholu. W ostatnich latach piękna Brytyjka wystąpiła gościnnie u tanecznych producentów Burns i High Contrast, jednak koncentrowała się na retro-popowej twórczości ocierającej się wręcz o country. Przy nowej niewydanej jeszcze płycie pomagał jej Jax Jones, być może więc trauma już minęła...
- Republika: W oczekiwaniu na koncert Jessie Ware na Oświęcim Life Festival zeszłego lata słyszałem występ przybliżającego dorobek formacji młodszym słuchaczom projektu Nowe Sytuacje. Kompletnie nie moje klimaty.
- Foster The People: Kolejne duże rozczarowanie. Album Supermodel z 2014 r. wypełniała niemal w całości "poważna muzyka" inspirowana psychodelią. Jedynie singiel Best Friend przypominał, ile radości dało nam Torches. Trudno się dziwić, że na opisywanym przeze mnie Open'erowym koncercie dominowały nawiązania do pierwszej części krótkiej kariery zespołu. Trudno powiedzieć, czego można spodziewać się od tria w przyszłości - poczucie humoru chyba ich całkiem nie opuściło, o czym świadczy wersja wyżej wspomnianego Under Control wykonana w studiu BBC 1 w lutym 2014.
- Whitesnake: Od czasu publikacji notki zmieniło się aż trzech członków grupy - gitarzysta, perkusista i klawiszowiec. Obecnie na tych instrumentach grają kolejno: Joel Hoekstra (wcześniej popularny w USA Night Ranger), obecny w składzie w jego "złotej erze" Tommy Aldridge oraz Włoch Michele Luppi. Band w ostatnich latach wydał jedynie "kotlety" (Live in Japan i The Purple Album z przeróbkami utworów Deep Purple śpiewanych przez Dave'a Coverdale'a). Moje zainteresowania muzyczne poszły w zupełnie inną stronę, ale miło, że w tym roku zagoszczą na Festiwalu Gwiazd Rocka w Dolinie Charlotty.
- White Lies: Trwa praca nad czwartą płytą londyńczyków. Trzecia - Big TV z 2013 - nie wprowadziła praktycznie żadnych zmian do ich emploi. Wykreowała dwa numery jeden na Elektroenergii: Getting Even i utwór tytułowy. Szkoda, że promocja zakończyła się na dwóch teledyskach: There Goes My Heart Again i First Time Caller, to chyba kiepska prognoza na przyszłość. W międzyczasie Charles Cave umila fanom czas udostępniając urokliwe retrokawałki.
- Florence and the Machine: Kolejny skład, który coraz częściej gości w Polsce i to nie w ramach odcinania kuponów, ponieważ niedawny krążek How Big, How Blue, How Beautiful niedawno pokrył się platyną w Wlk. Brytanii. Po Orange 2014 z moim udziałem był koncert w Łodzi, a już w lipcu kolejna odsłona wiankowego szaleństwa na Open'erze. Styl zespołu (i modowy styl liderki :) nie uległ większym zmianom w porównaniu z Ceremonials, ale po co, skoro kochamy ich za to, jacy są?
- Clare Maguire: Bardzo smutny przypadek. Cieszyłem się z kolegami elektronicznym brzmieniem Light After Dark, a wygląda na to, że wykonawczyni chciała uzyskać zupełnie inny efekt. Na to nałożyła się względnie słaba sprzedaż krążka i skończyło się...odwykiem od alkoholu. W ostatnich latach piękna Brytyjka wystąpiła gościnnie u tanecznych producentów Burns i High Contrast, jednak koncentrowała się na retro-popowej twórczości ocierającej się wręcz o country. Przy nowej niewydanej jeszcze płycie pomagał jej Jax Jones, być może więc trauma już minęła...
- Republika: W oczekiwaniu na koncert Jessie Ware na Oświęcim Life Festival zeszłego lata słyszałem występ przybliżającego dorobek formacji młodszym słuchaczom projektu Nowe Sytuacje. Kompletnie nie moje klimaty.
- Foster The People: Kolejne duże rozczarowanie. Album Supermodel z 2014 r. wypełniała niemal w całości "poważna muzyka" inspirowana psychodelią. Jedynie singiel Best Friend przypominał, ile radości dało nam Torches. Trudno się dziwić, że na opisywanym przeze mnie Open'erowym koncercie dominowały nawiązania do pierwszej części krótkiej kariery zespołu. Trudno powiedzieć, czego można spodziewać się od tria w przyszłości - poczucie humoru chyba ich całkiem nie opuściło, o czym świadczy wersja wyżej wspomnianego Under Control wykonana w studiu BBC 1 w lutym 2014.
- Adele: Tu właściwie nie muszę niczego pisać, ponieważ historię Adele regularnie opowiadają media całego świata. Mógłbym też oddać głos jednej z jej fanek, których jest bardzo wiele w fanklubie Jessie Ware. Ostatnie miesiące pokazały, że Ms Adkins jest jedyną osobą na świecie, która nie musi się obawiać, że po długiej przerwie na ślub i macierzyństwo wypadnie z obiegu, ponieważ jeżeli ktoś uważa, że jest tylko jedyna osoba na świecie, której nową muzykę warto legalnie kupować, jest to właśnie Adele. (Mam wrażenie, że spora część z nich kupowałaby regularnie nowe dzieła dwóch osób - gdyby żyła Amy Winehouse. A może, że tak zbluźnię, tylko Amy?) Ograniczę się więc tylko do suchych liczb: 6 nagród Grammy w 2012 roku plus po jednej w 2013 i 2014, trzy Brit Awards w 2012, jedno w 2013 i cztery w 2016. I Oscar w 2013!
- M83: Dzisiaj się trochę wstydzę tego tekstu, ponieważ bardzo niesprawiedliwie potraktowałem wczesne dzieła Anthony'ego Gonzaleza. Ale tyle osób już go czytało i nikt nie zgłaszał uwag, że chyba nie ma to już sensu. Sukces Midnight City (platynowy singiel w USA, srebrny w Wlk. Brytanii) pomógł kompozytorowi znaleźć pracę przy soundtracku filmu Niepamięć z 2013 r. W tym samym roku napisał również muzykę do You and the Night wyreżyserowanego przez jego brata Yanna. Premierowy utwór I Need You ukazał się w 2014 r. na ścieżce dźwiękowej Niezgodnej, a Holes in the Sky z HAIM ozdobił kontynuację tego obrazu - Zbuntowaną. Gonzaleza nie mogło zabraknąć na ubiegłorocznym albumie Jean-Michela Jarre'a Electronica 1: The Time Machine (utwór Glory). We wszystkim tym było za dużo patosu na mój gust, ale przynajmniej wydawało się logicznym rozwinięciem dotychczasowej twórczości Francuza. Nowy singiel Do It, Try It to właściwie typowy EDM. Gonzalez ostatnio skarżył się na łamach Pitchforka, że ludzkość nie jest już w stanie wykrzesać z siebie żadnych oryginalnych dźwięków, a wychodzący 8 kwietnia krążek nazwał Junk, ale z oceną wolę się wstrzymać do publikacji tego materiału. Może po prostu znowu będzie eklektycznie.
- Friendly Fires: Niestety, wciąż nie doczekaliśmy się następczyni Pala. Wokalista Ed Macfarlane w 2013 r. zaśpiewał w utworach She Sleeps FaltyDL i Defeated No More Disclosure. W marcu 2014 r. ukazał się singiel Before Your Eyes będący owocem współpracy z The Asphodells.
- Cut Copy: W 2013 r. Australijczycy opublikowali udaną płytę Free Your Mind. Nie zawiodły zarówno hitowe We Are Explorers i Meet Me in a House of Love, jak i bardziej rozbudowane kompozycje. W ubiegłym roku ukazał się solowy album wokalisty Bena Browninga Turns, również utrzymany w charakterystycznym elektronicznym stylu.
- Frankmusik: Od lutego 2012 r. pojawiło się tylu interesujących nowych artystów, że od tego czasu zapoznałem się tylko z jednym z bodaj trzech nowych albumów Vincenta Turnera: By Nicole z 2014 r. i kilkoma luźnymi singlami. Był to na tyle sztampowy pop, że po For You z 2015 r. już nie sięgnąłem.
- Patrick Wolf: Ostatni znaczący news na jego temat to zaanonsowanie wciąż nie wydanej książki The Ghost Region dokumentującej okres nagrywania albumu Wind in the Wires z 2005 r. W listopadzie miała miejsce premiera piosenki S.O.S (Sermon of Soleil) zainspirowanej pobytem w utrzymywanej przez towarzystwo ochrony zabytków National Trust posiadłości koło Bristolu. W kwietniu artysta rusza w europejską trasę koncertową, która poprzedzi wydanie nowej płyty.
- Wolf Gang: Album Alveron z 2014 r. bardziej mi się podobał niż Suego Faults mimo, że z powierzchni Ziemi (poza pirackimi serwisami) zniknął kawałek You Were Wrong, który prawdopodobnie miał go promować i przez kilka dni "wisiał" na Soundcloud. Publiczność nie była jednak zainteresowana baśniowo-kowbojską muzyką w stylu The Killers i zespół w lipcu 2015 r. poinformował o swojej likwidacji. Jego lider Max McElligott (skądinąd od paru miesięcy mój obserwator na Twitterze) szykuje jednak nowe nagrania. Nie ma wyjścia, ponieważ w październiku otrzymał grant od federacji płytowej BPI w ramach programu MEGS.
- The Sound of Arrows: Dopiero w sierpniu 2015 r. szwedzki duet zaczął wspominać o nagraniu następcy Voyage. W międzyczasie wokalista Stefan Storm nagrał udany klubowy utwór Heart Weighs a Ton z Alexem Metriciem.
- Jamie Woon: Na gorąco oczekiwanym ubiegłorocznym longplayu Sharpness Brytyjczyk pokazał się z bardziej akustycznej strony. Nie wszystkich to zaspokoiło, ale na pewno miało klasę. Woon po raz ostatni koncertował w Polsce podczas ostatniej edycji festiwalu Tauron Nowa Muzyka.
- The Big Pink: W lutym 2014 r. Robbie Furze poinformował, że Milo Cordell postanowił koncentrować się na prowadzeniu wytwórni muzycznej Merdok i w tym celu odszedł z zespołu. W piątek ukazała się EP Empire Underground promowana psychodelizującym, jak to w ich zwyczaju, singlem Hightimes. Niestety, biorąc pod uwagę słabe przyjęcie stosunkowo udanego albumu Future This, to chyba już tylko sztuka dla sztuki...
- Lana Del Rey: To też znana historia - Lana nadal jest przywiązana do amerykańskiego etosu, manifestuje to głównie nawiązaniami do bluesa, bardzo widocznymi na albumach Ultraviolence z 2014 i Honeymoon z 2015. Piosenkarka wzbogaciła także soundtracki do filmów Wielki Gatsby (Young & Beautiful - jedna z najlepszych kompozycji tej dekady!), Czarownica (cover Once Upon a Dream) i Wielkie Oczy (tytułowe Big Eyes oraz I Can Fly - jej jak na razie ostatni utwór notowany na Elektroenergii). W 2013 r. otrzymała nagrodę dla najlepszej zagranicznej solistki w ramach Brit Awards i niemieckich nagród Echo. Maciek zdobył dla mnie jej autograf, ale wciąż mam nadzieję, że posłucham jej na żywo i będzie okazja do wspólnego zdjęcia :)
- Keane: Ostatnim śladem aktywności zespołu był wydany w listopadzie 2013 r. album Best Of, zawierający dwie premierowe piosenki Higher Than the Sun i Won't Be Broken.
- Delphic: Grupa z Manchesteru kazała czekać na album Collections trzy lata. Niestety poziom kompozycji, praktycznie bez wyjątku chłodniejszych niż singiel Baiya, był niższy niż na Acolyte, choć z dzisiejszego punktu widzenia brzmią one całkiem nieźle (np. Freedom Found), podobnie jak bardziej klubowy mixtape Get Familiar z 2014. Moje pierwsze wrażenie (Submission rozciągnięte do granic możliwości) było błędne, zabrakło jednak tej iskry, co w Doubt czy Halcyon.
- Scooter: Post był dla żartu, dlatego tylko z kronikarskiego obowiązku zaznaczam, że w 2014 r. z zespołu odszedł jego współzałożyciel Rick J. Jordan (zastąpił go Phil Speiser), co zainaugurowało "piąty rozdział" w jego historii, a 5 lutego ukazał się już osiemnasty CD tria Ace. Pewnie jest na nim wiele coverów i sampli :)
- Donkeyboy: Nadal jestem w stanie bronić Stereo Life jak niepodległości, jednak to był chyba kres możliwości kreatywnego wykorzystania falsetu Cato Sundberga w mariażu z elektroniką. 12 lutego ukazał się nowy krążek Norwegów pt. Lost (oby nie proroczym), ale na razie nie miałem odwagi się z nim zapoznać. Odrzucając polonocentryzm (zetkocentryzm?), trzeba jednak przyznać, że zespół tak naprawdę zapisał się w historii światowej muzyki dopiero singlem Triggerfinger z 2013 r., ponieważ to dzięki niemu świat poznał utalentowaną house'ową wokalistkę Kieszę.
- Miike Snow: Okres między emisją Happy to You i iii był dla muzyków bardzo pracowity. Bloodshy & Avant wydali w ubiegłym roku jako Galantis EDM-ową płytę Pharmacy zawierającą hity Runaway (U & I) i Peanut Butter Jelly, Andrew Wyatt także doczekał się solowego albumu (Descender z 2013), śpiewał u Emile'a Haynie i Flume. Nowy krążek nie przynosi projektowi wstydu, ale nawet będąc eklektycznym ekscentrykiem trudno zaskoczyć czymś naprawdę oryginalnym za trzecim razem.
- Kent: Jag är inte rädd för mörkret było chyba apogeum późnego okresu ich kariery. Usilnie próbowałem się przekonać do Tigerdrottningen z 2014 r., ale trudno mi było coś wyłowić z tej elektronicznej magmy. Trudno mi do końca powiedzieć, czy wynikało to tylko z ogólnego chwilowego przesytu electro, który czułem, kiedy ukazywała się ta płyta. W lutym 2016 r. grupa zasłużenie dołączyła do szwedzkiej muzycznej Alei Sławy.
- a-ha: Od początku byłem przekonany, że zawieszenie działalności przez tę formację w 2009 r. nie będzie ostateczne. Dobrze się stało, że panowie wrócili, ponieważ Cast in Steel z 2015 to wartościowy dodatek do ich dyskografii. Po kilku wcześniejszych zmianach stylu, trudno byłoby im nas zaskoczyć kolejnym rozszerzeniem muzycznych zainteresowań, jednak na pewno była to ciekawsza propozycja niż Out of My Hands Mortena Harketa. Wciąż wierzę, że jeszcze doczekam się ich kolejnego koncertu w Polsce.
- Pet Shop Boys: Wiadomo już, że wyprodukowany przez Stuarta Price'a album Super ukaże się 1 kwietnia. Po już ujawnionych numerach Inner Sanctum i The Pop Kids widać, że można się spodziewać ponownie brzmienia przyjaznego klubom. Co ciekawe, Neil Tennant stwierdził w jednym z wywiadów, że kilka napisanych ostatnio piosenek nie znajdzie się na płycie, ponieważ były na nią "zbyt popowe". Być może nie warto traktować takich deklaracji zbyt poważnie, ale dobrze mieć nadzieję, że kolejny album w ogóle się ukaże!
- Empire of the Sun: Australijczycy nagrali w 2014 r. utwór Wandering Star na potrzeby sequelu filmu Głupi i głupszy. Aktualnie cieszą się ze wzrostu zainteresowania swoim debiutanckim singlem (sic) Walking on a Dream dzięki wykorzystaniu w reklamie Hondy Civic. Udało mu się osiągnąć 65 miejsce na Billboard Hot 100.
- Thirty Seconds to Mars: Zespół po raz ostatni wystąpił w Polsce w maju 2015 r. w krakowskiej Ergo Arenie. W tym roku zobaczymy Jareda Leto w roli Jokera w filmie Suicide Squad.
- Fall Out Boy: Dobre wyniki sprzedaży krążka American Beauty/American Psycho z 2015 r. (złoto w USA i Wielkiej Brytanii) są dla mnie zagadką, ponieważ dostaliśmy właściwie Soul Punk 2, a sequele, jak wiadomo, zazwyczaj są gorsze. Pozazdrościć wiernych fanów?
- Passion Pit: Michael Angelakos na przełomie 2014 i 2015 r. wymienił skład, który towarzyszy mu na żywo. Niestety, sukces Take a Walk okazał się chwilowy - można było odnieść wrażenie, że na płytę Kindred czekało niewielu. Nie było zresztą za bardzo na co czekać - pary starczyło właściwie tylko na dwa single: Lifted Up (1985) i Where The Sky Hangs. Projektowi chyba przydałaby się choć na chwilę zmiana stylu, bo dotychczasowa formuła wyraźnie się wyczerpuje.
- Yeasayer: Nową płytą Amen & Goodbye będziemy cieszyli się tego samego dnia, co Super PSB, czyli w Prima Aprilis. Moja prognoza jest taka sama, jak w przypadku kilku innych wyżej wymienionych wydawnictw: poziom i charakterystyczny styl zostaną wychowane, ale z oczywistych powodów zabraknie efektu zaskoczenia.
- Ylvis: Jeżeli ktoś jest zainteresowany, w listopadzie 2015 r. bracia wydali swoje dotychczas najpopularniejsze żarty jako kompilację Ylvis - Volume 1. Nikt nie jest zainteresowany? Rozumiem.
- Papa D(ance): Też ledwo zarejestrowałem ten fakt, ale w 2014 r. ekipa Pawła Stasiaka nagrała płytę z coverami przebojów lat 80. Papa Loves Dance, na której nie znalazłem niczego dla siebie. Wątek na temat grupy na forum.80s.pl wciąż zaskakuje ciekawostkami, ostatnio głównie na tematy prawne.
Zdaję sobie sprawę, że to dość przygnębiająca wyliczanka. Wiele zespołów, które miało pomysł na siebie, okazało się nie mieć patentu na jego długofalową eksploatację lub znalezienie nowego, aczkolwiek mam świadomość, że Wasza ocena tych płyt może być zupełnie inna (a nawet po cichu na to liczę). Spodziewałem się, że tak będzie, ponieważ w przypadku wielu z tych wykonawców chciałem uchwycić cechy, którymi mnie zainteresowali wiedząc, że moja fascynacja nimi powoli się wyczerpuje. Działo się tak przede wszystkim dlatego, że między pomysłem na wpis a jego powstaniem mijało wiele czasu... Czy płynie z tego jakiś morał? Chyba taki, że trzeba było napisać o New Order, którzy akurat wydali pełen inwencji longplay :)
Na górnym zdjęciu: okładka płyty Mew +-
- Friendly Fires: Niestety, wciąż nie doczekaliśmy się następczyni Pala. Wokalista Ed Macfarlane w 2013 r. zaśpiewał w utworach She Sleeps FaltyDL i Defeated No More Disclosure. W marcu 2014 r. ukazał się singiel Before Your Eyes będący owocem współpracy z The Asphodells.
- Cut Copy: W 2013 r. Australijczycy opublikowali udaną płytę Free Your Mind. Nie zawiodły zarówno hitowe We Are Explorers i Meet Me in a House of Love, jak i bardziej rozbudowane kompozycje. W ubiegłym roku ukazał się solowy album wokalisty Bena Browninga Turns, również utrzymany w charakterystycznym elektronicznym stylu.
- Frankmusik: Od lutego 2012 r. pojawiło się tylu interesujących nowych artystów, że od tego czasu zapoznałem się tylko z jednym z bodaj trzech nowych albumów Vincenta Turnera: By Nicole z 2014 r. i kilkoma luźnymi singlami. Był to na tyle sztampowy pop, że po For You z 2015 r. już nie sięgnąłem.
- Patrick Wolf: Ostatni znaczący news na jego temat to zaanonsowanie wciąż nie wydanej książki The Ghost Region dokumentującej okres nagrywania albumu Wind in the Wires z 2005 r. W listopadzie miała miejsce premiera piosenki S.O.S (Sermon of Soleil) zainspirowanej pobytem w utrzymywanej przez towarzystwo ochrony zabytków National Trust posiadłości koło Bristolu. W kwietniu artysta rusza w europejską trasę koncertową, która poprzedzi wydanie nowej płyty.
- Wolf Gang: Album Alveron z 2014 r. bardziej mi się podobał niż Suego Faults mimo, że z powierzchni Ziemi (poza pirackimi serwisami) zniknął kawałek You Were Wrong, który prawdopodobnie miał go promować i przez kilka dni "wisiał" na Soundcloud. Publiczność nie była jednak zainteresowana baśniowo-kowbojską muzyką w stylu The Killers i zespół w lipcu 2015 r. poinformował o swojej likwidacji. Jego lider Max McElligott (skądinąd od paru miesięcy mój obserwator na Twitterze) szykuje jednak nowe nagrania. Nie ma wyjścia, ponieważ w październiku otrzymał grant od federacji płytowej BPI w ramach programu MEGS.
- The Sound of Arrows: Dopiero w sierpniu 2015 r. szwedzki duet zaczął wspominać o nagraniu następcy Voyage. W międzyczasie wokalista Stefan Storm nagrał udany klubowy utwór Heart Weighs a Ton z Alexem Metriciem.
- Jamie Woon: Na gorąco oczekiwanym ubiegłorocznym longplayu Sharpness Brytyjczyk pokazał się z bardziej akustycznej strony. Nie wszystkich to zaspokoiło, ale na pewno miało klasę. Woon po raz ostatni koncertował w Polsce podczas ostatniej edycji festiwalu Tauron Nowa Muzyka.
- The Big Pink: W lutym 2014 r. Robbie Furze poinformował, że Milo Cordell postanowił koncentrować się na prowadzeniu wytwórni muzycznej Merdok i w tym celu odszedł z zespołu. W piątek ukazała się EP Empire Underground promowana psychodelizującym, jak to w ich zwyczaju, singlem Hightimes. Niestety, biorąc pod uwagę słabe przyjęcie stosunkowo udanego albumu Future This, to chyba już tylko sztuka dla sztuki...
- Lana Del Rey: To też znana historia - Lana nadal jest przywiązana do amerykańskiego etosu, manifestuje to głównie nawiązaniami do bluesa, bardzo widocznymi na albumach Ultraviolence z 2014 i Honeymoon z 2015. Piosenkarka wzbogaciła także soundtracki do filmów Wielki Gatsby (Young & Beautiful - jedna z najlepszych kompozycji tej dekady!), Czarownica (cover Once Upon a Dream) i Wielkie Oczy (tytułowe Big Eyes oraz I Can Fly - jej jak na razie ostatni utwór notowany na Elektroenergii). W 2013 r. otrzymała nagrodę dla najlepszej zagranicznej solistki w ramach Brit Awards i niemieckich nagród Echo. Maciek zdobył dla mnie jej autograf, ale wciąż mam nadzieję, że posłucham jej na żywo i będzie okazja do wspólnego zdjęcia :)
- Keane: Ostatnim śladem aktywności zespołu był wydany w listopadzie 2013 r. album Best Of, zawierający dwie premierowe piosenki Higher Than the Sun i Won't Be Broken.
- Delphic: Grupa z Manchesteru kazała czekać na album Collections trzy lata. Niestety poziom kompozycji, praktycznie bez wyjątku chłodniejszych niż singiel Baiya, był niższy niż na Acolyte, choć z dzisiejszego punktu widzenia brzmią one całkiem nieźle (np. Freedom Found), podobnie jak bardziej klubowy mixtape Get Familiar z 2014. Moje pierwsze wrażenie (Submission rozciągnięte do granic możliwości) było błędne, zabrakło jednak tej iskry, co w Doubt czy Halcyon.
- Scooter: Post był dla żartu, dlatego tylko z kronikarskiego obowiązku zaznaczam, że w 2014 r. z zespołu odszedł jego współzałożyciel Rick J. Jordan (zastąpił go Phil Speiser), co zainaugurowało "piąty rozdział" w jego historii, a 5 lutego ukazał się już osiemnasty CD tria Ace. Pewnie jest na nim wiele coverów i sampli :)
- Donkeyboy: Nadal jestem w stanie bronić Stereo Life jak niepodległości, jednak to był chyba kres możliwości kreatywnego wykorzystania falsetu Cato Sundberga w mariażu z elektroniką. 12 lutego ukazał się nowy krążek Norwegów pt. Lost (oby nie proroczym), ale na razie nie miałem odwagi się z nim zapoznać. Odrzucając polonocentryzm (zetkocentryzm?), trzeba jednak przyznać, że zespół tak naprawdę zapisał się w historii światowej muzyki dopiero singlem Triggerfinger z 2013 r., ponieważ to dzięki niemu świat poznał utalentowaną house'ową wokalistkę Kieszę.
- Miike Snow: Okres między emisją Happy to You i iii był dla muzyków bardzo pracowity. Bloodshy & Avant wydali w ubiegłym roku jako Galantis EDM-ową płytę Pharmacy zawierającą hity Runaway (U & I) i Peanut Butter Jelly, Andrew Wyatt także doczekał się solowego albumu (Descender z 2013), śpiewał u Emile'a Haynie i Flume. Nowy krążek nie przynosi projektowi wstydu, ale nawet będąc eklektycznym ekscentrykiem trudno zaskoczyć czymś naprawdę oryginalnym za trzecim razem.
- Kent: Jag är inte rädd för mörkret było chyba apogeum późnego okresu ich kariery. Usilnie próbowałem się przekonać do Tigerdrottningen z 2014 r., ale trudno mi było coś wyłowić z tej elektronicznej magmy. Trudno mi do końca powiedzieć, czy wynikało to tylko z ogólnego chwilowego przesytu electro, który czułem, kiedy ukazywała się ta płyta. W lutym 2016 r. grupa zasłużenie dołączyła do szwedzkiej muzycznej Alei Sławy.
- a-ha: Od początku byłem przekonany, że zawieszenie działalności przez tę formację w 2009 r. nie będzie ostateczne. Dobrze się stało, że panowie wrócili, ponieważ Cast in Steel z 2015 to wartościowy dodatek do ich dyskografii. Po kilku wcześniejszych zmianach stylu, trudno byłoby im nas zaskoczyć kolejnym rozszerzeniem muzycznych zainteresowań, jednak na pewno była to ciekawsza propozycja niż Out of My Hands Mortena Harketa. Wciąż wierzę, że jeszcze doczekam się ich kolejnego koncertu w Polsce.
- Pet Shop Boys: Wiadomo już, że wyprodukowany przez Stuarta Price'a album Super ukaże się 1 kwietnia. Po już ujawnionych numerach Inner Sanctum i The Pop Kids widać, że można się spodziewać ponownie brzmienia przyjaznego klubom. Co ciekawe, Neil Tennant stwierdził w jednym z wywiadów, że kilka napisanych ostatnio piosenek nie znajdzie się na płycie, ponieważ były na nią "zbyt popowe". Być może nie warto traktować takich deklaracji zbyt poważnie, ale dobrze mieć nadzieję, że kolejny album w ogóle się ukaże!
- Empire of the Sun: Australijczycy nagrali w 2014 r. utwór Wandering Star na potrzeby sequelu filmu Głupi i głupszy. Aktualnie cieszą się ze wzrostu zainteresowania swoim debiutanckim singlem (sic) Walking on a Dream dzięki wykorzystaniu w reklamie Hondy Civic. Udało mu się osiągnąć 65 miejsce na Billboard Hot 100.
- Thirty Seconds to Mars: Zespół po raz ostatni wystąpił w Polsce w maju 2015 r. w krakowskiej Ergo Arenie. W tym roku zobaczymy Jareda Leto w roli Jokera w filmie Suicide Squad.
- Fall Out Boy: Dobre wyniki sprzedaży krążka American Beauty/American Psycho z 2015 r. (złoto w USA i Wielkiej Brytanii) są dla mnie zagadką, ponieważ dostaliśmy właściwie Soul Punk 2, a sequele, jak wiadomo, zazwyczaj są gorsze. Pozazdrościć wiernych fanów?
- Passion Pit: Michael Angelakos na przełomie 2014 i 2015 r. wymienił skład, który towarzyszy mu na żywo. Niestety, sukces Take a Walk okazał się chwilowy - można było odnieść wrażenie, że na płytę Kindred czekało niewielu. Nie było zresztą za bardzo na co czekać - pary starczyło właściwie tylko na dwa single: Lifted Up (1985) i Where The Sky Hangs. Projektowi chyba przydałaby się choć na chwilę zmiana stylu, bo dotychczasowa formuła wyraźnie się wyczerpuje.
- Yeasayer: Nową płytą Amen & Goodbye będziemy cieszyli się tego samego dnia, co Super PSB, czyli w Prima Aprilis. Moja prognoza jest taka sama, jak w przypadku kilku innych wyżej wymienionych wydawnictw: poziom i charakterystyczny styl zostaną wychowane, ale z oczywistych powodów zabraknie efektu zaskoczenia.
- Ylvis: Jeżeli ktoś jest zainteresowany, w listopadzie 2015 r. bracia wydali swoje dotychczas najpopularniejsze żarty jako kompilację Ylvis - Volume 1. Nikt nie jest zainteresowany? Rozumiem.
- Papa D(ance): Też ledwo zarejestrowałem ten fakt, ale w 2014 r. ekipa Pawła Stasiaka nagrała płytę z coverami przebojów lat 80. Papa Loves Dance, na której nie znalazłem niczego dla siebie. Wątek na temat grupy na forum.80s.pl wciąż zaskakuje ciekawostkami, ostatnio głównie na tematy prawne.
Zdaję sobie sprawę, że to dość przygnębiająca wyliczanka. Wiele zespołów, które miało pomysł na siebie, okazało się nie mieć patentu na jego długofalową eksploatację lub znalezienie nowego, aczkolwiek mam świadomość, że Wasza ocena tych płyt może być zupełnie inna (a nawet po cichu na to liczę). Spodziewałem się, że tak będzie, ponieważ w przypadku wielu z tych wykonawców chciałem uchwycić cechy, którymi mnie zainteresowali wiedząc, że moja fascynacja nimi powoli się wyczerpuje. Działo się tak przede wszystkim dlatego, że między pomysłem na wpis a jego powstaniem mijało wiele czasu... Czy płynie z tego jakiś morał? Chyba taki, że trzeba było napisać o New Order, którzy akurat wydali pełen inwencji longplay :)
Na górnym zdjęciu: okładka płyty Mew +-
No comments:
Post a Comment