Strony

Thursday, February 21, 2019

Ranking: Top ulubionych EP-ek z 2018


"Te piętnaście wydawnictw nadal warto przesłuchać, tym bardziej, że nie wszyscy z ich autorów zapowiadają na ten rok nowe dzieła" - w komentarzu do zeszłorocznego rankingu okazałem sie prorokiem, ponieważ ze sklasyfikowanych artystów longplay wydał tylko... jeden - grupa CHINAH.
Za rok proporcje mogą być podobne, ponieważ część z tych wykonawców udostępniła w 2018 osobno odrzuty z nieco wcześniejszych płyt (Kamasi, Cults, zwycięzca rankingu), zaś CD The Neighborhood okazało się wręcz prosta kompilacją kilku epek. Z kolei Pale Waves udało się udostępnić takie wydawnictwo jeszcze przed wydaniem debiutanckiego krążka. Trafiła tam jego najlepsza część, ale nie ma sensu dwa razy promować tego samego (a właściwie trzy razy, bo poświęciłem im ponad rok temu osobny wpis).

Można zażartować, że to ranking wykonawców, którzy byli w moim topie singli 2018, a nie wydali w tym czasie płyty długogrającej, gdyż poznawanie przeze mnie epek to najczęściej dodatek do słuchania playlisty z ulubionymi gatunkami, szczególnie dream popem. Jak widać poniżej, w kilku przypadkach udało się rozbić tę stylową jednolitość.


O rodowodzie tej formacji pisałem trochę w poście o singlach. Mówiąc krótko - jeśli panowie nawet nie są gwiazdami rocka, z gwiazdami przestają i taką nieco hedonistyczną muzykę serwują. W tym wypadku emisja longplaya w 2019 została już potwierdzona.


Bardzo ciekawa sytuacja, ponieważ grupa obroniła miejsce z zeszłorocznego rankingu. Można to skomentować tylko w jeden sposób - czas na pełną płytę!


Niby tylko odrzuty, ale świetnie dobrane marketingowo. Mamy tu utwór o komiksowym tytule Agents of the Multiverse, a zaraz pod nim cover przeboju, który wielu pokochało dzięki Strażnikom Galaktyki (nie jest to zresztą jedyna przeróbka w tym zestawie).


Nieco niedoceniana shoegazowa kapela, mam nadzieję, że będę miał jeszcze okazję ję promować.


Stereotypowo francuskie frywolne podejście do indie-electro. Szkoda tylko, ze 3/5 materiału zniknęło ze Spotify.


Niezaprzeczalnie kompromitująca pozycja, ponieważ ten materiał, choć krótki, nigdzie nie był oficjalnie określany jako EP. To wina ewidentnego błędu w moich notatkach, trudno jednak było pominąć w ostatecznym rozrachunku kipiący od pomysłów (aż trójjęzyczny!) powrót niepokonanej przez wypadek Melody Prochet. Jeżeli kogoś to drażni, może przestawić tu równie krótki niedawny album Sabriny Claudio.


Duet był w tym roku bardzo aktywny, wydał także własną wersję albumu Only the Lonely nowofalowych The Motels.


Pop wysokiej próby - słychać, że te trzy utwory nie zostały wyselekcjonowane przypadkowo.


Kończ, gdy jesteś na szczycie - radzili kilka lat temu A-Ha, po czym... powrócili. Mam nadzieję, że tak samo będzie z Ellen, ponieważ trudno pogodzić się z faktem, że więcej tak słonecznej muzyki inspirowanej soulem i gospel już nie powstanie. Może da się namówić chociaż na featuringi.


Jak na weteranów shoegaze, wciąż brzmią młodzieńczo.



Kalejdoskop indie popu w sześciu kawałkach, zatrącający nawet o jazz. Na pewno nie tak chłodny zestaw, jak sugeruje okładka i tytuł.



Blues rock i brzmienia orkiestrowe okazują się bardzo kuszącym połączeniem.



Nazywanie ich muzyki dream popem na tym etapie działalności to już szufladkowanie. Obowiązkowa pozycja dla absolutnie każdego.



Duża dreampopowa nadzieja, potrafi tworzyć piosenki, od których cieplej robi się na sercu.



Zgodnie z tytułem, Exotic Worlds and Masterful Treasures trzeba poznać wcześniej, ale okazało się, że Samuel Lunsford nie wyczerpał tematu. Niewyczerpane pokłady newjackswingowych slow jamów trzeba tym bardziej szanować, że mieszkaniec stanu Wirginia sam gra na wszystkich instrumentach i zajmuje się produkcją.

Następnym razem słyszymy się w marcu. Czas na realizację kilku pomysłów, które odkładałem zdecydowanie zbyt długo oraz kontynuację obrosłych już tradycją serii.

No comments:

Post a Comment