Strony

Saturday, March 19, 2016

Playlista 2016


 RIP
Wbrew moim pesymistycznym przewidywaniom, moja prywatna lista przebojów, czyli Elektroenergia, w 2016 roku nie obumarła. Musiałem ją kilka razy łatać na nowo odkrytymi (względnymi) starociami, ale jakość wielu muzycznych premier przedwiośnia przywraca wiarę w sens prowadzenia takich notatek. Najpierw jednak podsumujmy zimę.
Układając playlistę na YouTube, starałem się trzymać chronologicznego porządku premiery nagrań, naginając go tylko w kilku przypadkach pod kątem kolejności wejścia numerów na listę. Z tego powodu na czele znalazło się kilka piosenek, o których przypomniałem sobie słuchając soundtracku do ostatniego sezonu Made in Chelsea, miniplaylist tworzonych na prośbę bloga Indietronica, podsumowania roku na Dziobasowej Liście Przebojów (w 2015 r. wymiatała na nim formacja MiAmigo z Brighton, czemu się trudno dziwić, ponieważ mało kto w tym okresie tak kreatywnie grał indie, ale zaczęli już skręcać w plażowe klimaty) oraz rekomendacja blogera konwickiego - utwór z najnowszej płyty pierwszego gitarzysty Genesis Steve'a Hacketta, w którym weteran zbliżył się do stylistyki...Mew

Dzięki MiC Trudno byłoby pominąć w podsumowaniu pierwszego kwartału 2016 roku Davida Bowie, który pożegnał się ze światem albumem Blackstar. Nie byłbym sobą, gdybym nie podzielił się z Wami najbardziej chwytliwym kawałkiem z tego zestawu, choć z drugiej strony ubolewam, ze trzeba tragedii, aby większa liczba konsumentów popu zainteresowała się tak eksperymentalną i refleksyjną muzyką. Spośród wykonawców o długim stażu scenicznym w tym roku powrotu będzie próbował Richard Ashcroft. Ocenę, czy były lider The Verve AD 2016 nie brzmi zbyt anemicznie i patetycznie, pozostawiam Wam. W mojej bariera kiczu nie została przekroczona. Trudno mi też autorytatywnie wypowiadać się na temat ostatnich utworów Pet Shop Boys, ponieważ płyta Electric zawiesiła im wysoko poprzeczkę. Recenzja Super w magazynie Q każe spodziewać się bardziej spektakularnych dokonań niż proste tekstowo, ale dzięki temu pobudzające do wspomnień nie tylko pięćdziesięciolatków The Pop Kids.

Zespół Primal Scream na krążku Chaosmosis postawił na wykorzystanie wokalistek młodego pokolenia. Na singlu pojawiła się niepokorna Sky Ferreira, a w innych nagraniach szykujące powrót pod własnym szyldem HAIM i Rachel Zeffira z duetu Cat's Eyes. Podobny pomysł na przedłużenie zainteresowania swoją działalności mieli w drugim półroczu poprzedniego roku Bleachers, czyli projekt Jacka Antonoffa z fun. Na albumie Terrible Thrills, vol. 2 piosenki ze Strange Desire zaśpiewała cała plejada żeńskich gwiazd, m.in. Sia, Sara Bareilles, Carly Rae Jepsen i znana z The Bangles Susanna Hoffs. W ciekawym otoczeniu gitarzystów Mogwai i Editors powróciła do nagrywania nowej muzyki wokalistka Slowdive Rachel Goswell, tworząc zespół Minor Victories.

Jak na razie, tegorocznym królem polowania jest dla mnie australijski wokalista Josef Salvat, który pojawił się na playliście w trzech odsłonach: singlu z solowego albumu Night Swim (ma też wersję częściowo francuskojęzyczną) oraz w dwóch house'owych featuringach: u Tourista i Gryffina. Mam dziwne wrażenie, że ten drugi rozbudowany i przearanżowany mógłby stać się przebojem...country. Być może już niedługo groźnym konkurentem będzie dla niego artysta ukrywający się pod pseudonimem Blajk. Muzykę typowo klubową reprezentuje w tym zestawieniu także kolejny singiel superpopularnego producenta Robina Schulza. Nie od razu zorientowałem się, że śpiewa w nim Richard Judge, który bardzo dobrze wypadł rok temu w stylistyce nu disco (Find That Someone Televisor). Spośród brzmień "typowo ejtisowych", które reprezentują też ROOM8 z King Deco i Fred Falke z towarzyszami (do pewnego stopnia także Lostchild), najbardziej polecam jeden z romantycznych utworów, którymi basista Charles Cave osładza fanom oczekiwanie na kolejną płytę White Lies.

Na playlistę załapało się trzech wykonawców zaliczanych kiedyś do nurtu chillwave: NZCA Lines, utrzymujący od lat świetną kompozytorską formę Small Black oraz Wild Nothing - autor moim zdaniem najlepszej jak na razie płyty wydanej w 2016 roku, również noszącej tytuł Life of Pause. Chairlift i !!! w poprzednich latach zdobyli uznanie fanów dźwiękowego ekscentryzmu, ale jak słychać ostatnio mieli ochotę sprawdzić się w klimatach dyskotekowych. Swoich fanów nie zawiedli albumem Big Black Coat goszczący niedawno w Warszawie Junior Boys. W The Names w elektroniczną psychodelię bawi się Chris Baio z Vampire Weekend. Po prawie czterech latach przerwy na Elektroenergię powrócił australijski zespół, który wtedy nazywał się Cub Scouts, a teraz - Cub Sport. Międzynarodową obsadę zapewniają moi "starzy znajomi" z lubelskich juwenaliów Rebeka i Flemings oraz rosyjska grupa Mana Island. Z mniej znanych nazw najbardziej polecam Stepdad, kokieteryjne Ekkah oraz Late Cambrian, którzy w tym utworze brzmią jak Passion Pit pozbawiony irytującego niektórych falsetu.

Dla fanów bardziej gitarowych brzmień mam Killersowskich A Silent Film, Kitten, którzy w tym kawałku wręcz weszli w skórę Suede, Rare Monk oraz przywołujących lata 60. The Rebel Light. Nowy album The 1975 w większości składa się z typowych dla nich snujów osadzonych gdzieś między shoegaze a R&B, jednak znajduje się na nim przynajmniej jeden typ na przebój i - jak rzadko - wyniki sprzedaży w Wielkiej Brytanii to potwierdzają. Michelle Zauner występująca pod pseudonimem Japanese Breakfast ciekawie wyważa proporcje między muzycznym brudem i słodyczą. Pure Bathing Culture mają już w dorobku kilka udanych nawiązań do Cocteau Twins, ale płyta Pray for Rain jako całość mnie rozczarowała. Z grona przedstawicieli electrosoulu wybrałem dwie spośród najgorętszych nazw nurtu: przygotowujący się powoli do wizyty na gdańskim Soundrive duet HONNE oraz FKA Twigs, która w tej emocjonalnej balladzie skorzystała z usług samego króla popowych tekściarzy: Ricka Nowelsa.

Oczywiście, zachęcam do wsłuchania się także w kompozycje wykonawców, których tu nie zapowiedziałem, ponieważ nie odstają poziomem. Trudno powiedzieć, kiedy ukaże się kolejna playlista, kwartalny układ wydaje się optymalny, chociaż biorąc pod uwagę co ostatnio wyprawiają The Last Shadow Puppets, Peter Bjorn & John, czy inni Kent, będzie motywacja do szybszego uaktywnienia się. Prawdopodobnie kolejna odsłona będzie miała bardziej klubowy wydźwięk, choć do końca czerwca może się jeszcze wiele zdarzyć. Myślę jednak, że na pewno powrócą Tourist i powracające w bardzo dobrym stylu All Saints.

No comments:

Post a Comment