Strony

Friday, December 31, 2021

Monografia: Electric Light Orchestra

Mimo, że ten blog specjalizuje się w szeroko pojętym "retro", tak nostalgicznego wpisu jeszcze na nim było. Nie pisałem jeszcze nigdy bowiem o wykonawcy, którego mój tata tak często wspominał opowiadając o imprezach swojej młodości.

Sama nazwa "Electric Light Orchestra" wydaje się odpowiednia dla być może jedynego zespołu, który wytrwale tworzył disco rocka. Inne gitarowe kapele tworzyły w latach 70. raczej pojedyncze utwory do tańca (np. I Was Made For Lovin' You KISS). Tacie prawdopodobnie jednak bardziej przypadły do gustu liczne u nich odniesienia do początków rock'n'rolla, które mnie akurat pozostawiają obojętnym. Dlatego nie znajdziecie ich na playliście poza jednym przekornym wyjątkiem. Pochodzi on z ostatnich płyt sygnowanych przez Jeff Lynne's ELO, które dotarły głównie do najwierniejszych fanów projektu, bo i do nich były adresowany. Moim zdaniem One More Time nie ustępuje np. Hold On Tight i może służyć jako esencja tego kierunku działalności zespołu.

A to jeszcze nie wszystko. Jest coś symbolicznego w tym, że debiutancki album ELO ukazał się w 1971, czyli rok po rozpadzie The Beatles. Jeff Lynne współpracował z George'm Harrisonem solo (krążki Cloud Nine i Brainwashed, więc m.in. sławny cover Got My Mind Set on You) oraz w projekcie The Traveling Wilburys, a także z Paulem McCartneyem (Flaming Pie). To on także odpowiada za produkcję Free as a Bird i Real Love promujących projekt Anthology Fab Four. Mam wątpliwości, czy Beatlesi brzmieliby w latach 70. jak ELO. Śmiem twierdzić, że ich twórczość byłaby bardziej zaangażowana politycznie, niż ich młodszych kolegów z Birmingham, jednak łatwo zauważyć podobieństwa w aranżacji ballad (szczególnie chórków) oraz psychodelicznych ciągotach szczególnie wczesnych kompozycji. Załączona playlista jest i tak obszerna, nawet pomijając tak kochane na całym świecie po premierze Strażników Galaktyki 2, ale trochę drażniące mnie Mr Blue Sky, lecz mogłoby się na niej znaleźć jeszcze przynajmniej kilka takich perełek, jak Bluebird Is Dead. Tyle, że przy tak wysokim poziomie piosenkopisarstwa trudno było mi się zdecydować na coś konkretnego. Tylko z dwóch albumów (ELO 2 i Zoom) nie udało mi się wyłowić nic ciekawego, więc nie mają swojej reprezentacji poniżej.

Gdy zaczynałem aktywność na forum.80s.pl moją uwagę zwróciła czyjaś opinia: "Classix Nouveaux to zespół szczególnie ceniony w Polsce, podobnie jak Dire Straits, czy Electric Light Orchestra". Co do ekipy Sala Solo oczywiście mogę się tylko zgodzić, lecz pozostałe dwie formacje dziwnie wyglądają w tym porównaniu. Mowa przecież o ścisłej czołówce najpopularniejszych wykonawców w Wielkiej Brytanii oraz szerokiej czołówce światowej. W ojczyźnie zainteresowanie ELO wzrosło na fali mody na lata 70., o której często w kpiącym tonie pisało niecałe dwie dekady temu Q w kontekście raczej zapomnianych już dziś Orson i The Feeling. Po głębszym zastanowieniu można jednak dostrzec logikę tego zdania. Na liście Trójki spore sukcesy odnosiły single z ostatniej przed długą pauzą płyty Balance of Power z 1986. Słusznie, bo wydaje mi się bardziej kreatywna i dopracowana, niż poprzedzające ją Secret Messages, nawet mimo obecności świetnego kawałka tytułowego, przebojowego Danger Ahead i kultowego Rock'N'Roll is King. Swoje miejsce w historii polskich mediów ma Here Is The News, chociaż niestety Internet milczy, jakiego programu telewizyjnego lub radiowego był sygnałem (coś mi świta, że dotyczył sportów samochodowych). Wreszcie Lynne był producentem kilku zadomowionych w naszym airplayu (ogólnym i rockowym) kawałków kolegów z The Traveling Wilburys: poza Harrisonem Roya Orbisona i Toma Petty'ego.

Electric Light Orchestra być może nie są niekwestionowanymi klasykami rocka, lecz nigdy nie obawiali się przecierać nowych ścieżek. Już Daybreaker pokazywał, że syntezatory mają przyszłość w tym gatunku muzyki, zaś Another Heart Breaks to bezsprzeczny drogowskaz w kierunku new romantic. Wierzę, że będziecie się dobrze bawili w karnawale w rytmach ich muzyki. Do usłyszenia niedługo na podsumowaniu albumów 2021!

No comments:

Post a Comment