Wednesday, October 14, 2015

Playlista: październik 2015


Ograniczanie się do nowości na prywatnej liście przy tworzeniu playlist byłoby niesprawiedliwe, ponieważ po skróceniu Elektroenergii do 40 piosenek sito jest bardzo restrykcyjne.
Kiedy postanowiłem je trochę rozszerzyć, okazało się, że nawet 25 pozycji na około dwa tygodnie to za mało! Z pomocą mi przyszedł brak niektórych utworów na YouTube (jeden z nich pojawi się w następnej odsłonie).

Piosenkę Tygodnia została oczywiście najwyżej notowana nowość na liście - megaprzebojowa propozycja duetu Kingtides z amerykańskiego Charlotte. Śmiem twierdzić, że to świetny akompaniament do czynności wspomnianej w tytule piosenki. The Hearts z Walii ujęli mnie tym, że chyba wcześniej nie miałem do czynienia z zespołem tak mocno przypominającym w warstwie wokalnej Keane. Life Size Maps kontynuuje na Elektroenergii kierunek wytyczony w tym roku przez Summer Heart (trochę też Skylar Spence). Po raz kolejny na "playkę" załapali się A Silent Film, tym razem z wzorcowym nagraniem "electro nowej przygody".

Zapewne już w każdej playliście będzie pojawiała się garść nazwisk i pseudonimów wokalistek nagrywających electro. Mimo, że większość nagrywa w dość podobnym stylu czerpiącym trochę z R&B, trochę z dorobku Kylie Minogue, wierzę, że przynajmniej kilka osiągnie trochę więcej niż niszową popularność. KStewart zdobyła już sobie pewne grono fanów w kręgach miłośników UK garage i retro house (tę stylistykę reprezentuje u mnie też jakby żywcem wyjęty z ostatniej płyty Rudimental Steven A. Clark), a ekscentryczna Petite Meller - we Francji. Młodzieńczo uroczej Jasmine Thompson nie muszę chyba nikomu przedstawiać, aczkolwiek wydaje mi się, że będzie musiała trochę poczekać, aż zwróci uwagę na swoje w pełni solowe dokonania (choć np. u Jess Glynne okres przejściowy trwał bardzo krótko). Dość często można też już usłyszeć o po dziecinnemu hiperenergicznej Szwedce Fridzie Sundemo

Warte uwagi, choć zupełnie odmienne kompozycje zaserwowały ostatnio także piosenkarki o dłuższym stażu. Norweżka Annie pozostaje wierna muzyce tanecznej, nad czym czuwa uznany producent Richard X, a Australijka Tina Arena porusza emocje w tradycyjnej balladzie mogącej kojarzyć się raczej z muzyką lat 90. Szykują się pojedynki na liście z Natalie Imbruglia jak za dawnych lat :) Jeszcze bardziej zaszalał Jonathan Bates, czyli Big Black Delta, który do swojego nowego nagrania zaprosił idolkę amerykańskich nastolatków końcówki lat 80. Debbie Gibson! Sam się sobie nie mogę nadziwić, że Little Mix pojawiły się na mojej liście już z drugim singlem w tym roku. Ostatnio naczytałem się na stronie Freaky Trigger o "pastiszowym obliczu Spice Girls", w tym wypadku można obserwować podobną wędrówkę po stylach z przeszłości.

Drugi zespół, który przeskoczył z poprzedniej playlisty to Hurts, których tym razem doceniłem za sympatyczny sentymentalizm. Warto śledzić karierę sprawiającej wrażenie industrialnej wersji Man Without Country formacji Health, która w tym roku powróciła po sześciu latach milczenia. Wrócili też z nowym singlem Bloc Party - czy możemy się spodziewać kontynuacji brzmienia solowych prób Kelego? O ile pamiętam, ostatni w całości przesłuchany przeze mnie nowy krążek to The Light in You Mercury Rev. Amerykanie w 1998 r. wydali najlepszy album tamtego roku według NME (Deserter's Songs) i wygląda na to, że wciąż mają sporo muzycznej wyobraźni (oraz wokalistę o oryginalnej barwie głosu).

Tym razem poza Holendrami z LGHTNNG zabrakło u mnie nostalgii za starym synth-popem. Trudno powiedzieć, czy zmieni się to w kolejnej odsłonie. Na razie mogę tylko rzucić banalnym tekstem, że nie zabraknie zarówno intrygujących debiutantów, jak i uznanych gwiazd (a może i supergwiazd). Przed kolejną playlistą planuję dla Was niespodziankę! Byleby jej przygotowywanie nie okazało się zbyt czasochłonne...

No comments:

Post a Comment